13 lipca 2017

Od Taravii CD Zero

Usłyszawszy jakieś szmery, zaczęłam nerwowo obracać się i wypatrywać zagrożenia. Jednak jedyne, co widziałam, to czarna pustka, pożerająca jakiekolwiek źródła światła. Poczułam, jak opadam z sił, a moje powieki, o wiele cięższe niż zazwyczaj, zamykają się powoli. Zachwiałam się i upadłam, nie znajdując jednak oparcia. Czułam, jak spadam, najpierw powoli, później coraz szybciej. Chciałam złapać się czegoś, wymachiwałam łapami, lecz nie natrafiałam na nic. Zamknęłam oczy, ostatkami sił próbując stworzyć pode mną coś, co złagodzi upadek. Nie udało się.
Ok. Wzięłam głęboki wdech, przygotowując się na upadek, lecz zanim on nastąpił, straciłam przytomność. 

Otworzyłam gwałtownie oczy i, ku mojemu zdziwieniu, dostrzegłam nad sobą błękitnoszare niebo. Zmrużyłam oczy i próbowałam wstać, lecz czyjaś łapa mi to uniemożliwiła. 
- W porządku, nie tak gwałtownie. 
Ze zdziwieniem spojrzałam na siedzącego obok mnie basiora. Uśmiechnęłam się na jego widok. 
- Zero! - wtuliłam pysk w jego futro. - Bałam się, że stamtąd nie wyjdziemy. 
Odpowiedział mi bladym uśmiechem i wstał, otrzepując futro z kurzu. 
- Też tak myślałem. Przejdziemy się? Musisz nabrać sił, a świeże powietrze dobrze ci zrobi. 
Skinęłam łbem i również wstałam, podpierając się na nim.
Ruszyliśmy wolnym krokiem, on zaraz obok mnie, by w razie czego uratować mnie przed upadkiem. 
- Jak się wydostaliśmy? - zapytałam.
- Sam nie wiem. Tak jakoś, po prostu. Obudziłem się chwilę przed tobą. 
- Ach, czyli też niewiele pamiętasz. 
Przytaknął. Kiedy doszliśmy do centrum watahy, coś mi nie pasowało. Coś było inaczej. Wokół nie było ani jednego wilka.
- Tutaj spacer się kończy - warknął i stanął naprzeciwko mnie. 
- Słucham? 
- Och, nic takiego. Po prostu daj się zabić. 
Zamrugałam kilkakrotnie, nie za bardzo wiedząc co właśnie usłyszałam. Bezskutecznie próbowałam złożyć w całość rozsypane kawałki myśli. 
Zero rzucił się na mnie, a ja odskoczyłam, chwiejąc się przy lądowaniu. Kiedy jego sztylet mignął obok mnie, z bólem odkryłam, że moja moc nie działa. Żadna. 
Kolejne sztylety wyminęłam z niemałym trudem i dopiero ten, który wypuścił ostatni, zdołał mnie zranić. Wyrwałam go ze swojej łopatki i chwyciłam w zęby, nareszcie mając broń. Przypatrywałam się swojemu mężowi, który stał naprzeciwko mnie z szaleńczym wyrazem na pysku, z płonącą w oczach rządzą śmierci. Oddychałam płytko, próbując się uspokoić. 
- Nie możesz być moim mężem. 
- Wierzysz w bajki? Spójrz na mnie. Kim w takim razie, według ciebie, jestem?
- Nie wiem. Dowiem się. 
- Jak? 
- Zabijając cię - szepnęłam, stając pewniej na łapach. 
- Ledwo się trzymasz - zaśmiał się, lekko przekrzywiając przy tym łeb.
- Właśnie - uśmiechnęłam się lekko. - Mój Zero nie zabiłby mnie, gdybym była w takim stanie. Lubi wyzwania. Poza tym nie chybiłby tyle razy. 
- Przeceniasz mnie. 
Nie odpowiedziałam, jedynie uspokajając oddech. Kupiłam sobie trochę czasu. Muszę wymyślić coś jeszcze. 
- Dlaczego nie ma tu żadnych wilków? 
- Nie jestem głupi, Taravio. Dzisiaj Loedia ma prowadzić pogrzeb. Wszyscy zgromadzili się na cmentarzu.
Cholera, ma rację. 
- W końcu zorientują się, że coś jest nie tak. 
- Zabicie ciebie nie zajmie mi tyle czasu.
- Dlaczego chcesz to zrobić?
Nie odpowiedział, jedynie znów się uśmiechnął. 
Wygląda zupełnie jak on. Ale nie, to nie może być on.
- W takim razie powiedz mi: jak miał na imię mój smok, o którym ci kiedyś opowiadałam?
- Caligo. Nadal wątpisz? - podchodził coraz bliżej, a ja wciąż się cofałam. 
- Ok, rozumiem. Nie żal ci tego wszystkiego? Nie pamiętasz, jak spotkaliśmy się nad rzeką? - zapytałam i skupiłam się jedynie na tej cholernej rzece. 
- Oczywiście, że pamiętam. 
Zaśmiałam się pod nosem, szczęśliwa. Ha! Udało się.
- Spotkaliśmy się nad jeziorem, podróbko. Zero by to pamiętał. Wciąż mu o tym przypominam. 
Zmarszczył brwi i wystawił kły, nadal na mnie napierając. 
- Czy to ma znaczenie? - warknął, napinając mięśnie. 
Nabrałam już sił, lecz nadal nie odzyskałam mocy. Wzięłam głęboki wdech i skupiłam na nim wzrok. Pozostaje przynajmniej nadzieja, że prawdziwy Zero jest bezpieczny.


Zeruś? Wyszło jak wyszło, ale przynajmniej nie jest krótkie :v

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template