— Amulette Talismane — przedstawiłam się. — Ale mów mi Amutali, tamto jest za długie.
Kiwnął głową z uśmiechem. Fajnie się prezentuje, na pewno jest sympatyczny. I zarumienił się na mój widok! Jakie to urocze!
Nagle coś się poruszyło w krzakach. Zmarszczyłam brwi na samo uczucie czyjejś nieproszonej obecności. Ciekawe, czy to członek watahy?
— Ktoś tam jest — wskazałam łapką na krzaki, z których szybko wyskoczył zając. Był taki słodki!
Miał białą sierść, ale jego uszka odznaczały się ciemnym brązem, a czarne oczka podkreślone były rudymi kółkami. Ogonek był czarny, a łapki całe w pomarańczowych plamkach.
Nagle przyszedł mi do głowy pewien plan.
— Ej, zapolujemy na zająca? — zapytał Akamaru, zanim zdążyłam jeszcze otworzyć pyszczek. Ten to jest fajny. Czyta w myślach czy co?
Zanim ktokolwiek zdążył mu odpowiedzieć, puściłam się biegiem za uciekającym zwierzątkiem. Przeskakiwałam korzenie i kamienie bez problemu, nie to, co zając, więc szybko go dogoniłam. Obok mnie biegł Akamaru i moi bracia. Razem złapaliśmy zająca i zaczęliśmy go szarpać. To było cudowne uczucie, tak czuć krew na języku i rozrywać zębami kawałki mięsa!
Ani się obejrzeliśmy, a zwierzę padło martwe, całe we krwi, tak samo jak my.
Podzieliliśmy się zdobyczą sprawiedliwie i zjedliśmy ją ze smakiem.
Po chwili wszyscy leżeliśmy pod drzewem do góry brzuchami.
Akamaru?