- To miało działać dłużej... - mruknąłem do siebie. Mogłem zwiększyć dawkę, ale cóż. - Alwer! - przywołałem cień w obecności białego basiora. Ten zaś z kolei przekręcił głowę i schował się za krzakiem. Cień przyleciał zaraz po tym jak Zefir się schował. - Weź to i daj Corners. Nie zgub tego. Jeżeli do tego dojdzie to zobaczysz... - poinformowałem Alwera. Od strony łąki pojawił się Scarrus.
- Dise... - zaczął. - Masz... Przesrane... Śmierć wysłała swoje oddziały po całym świecie. Prędzej czy później i tak cię znajdą. - powiedział. Zamyśliłem się. - Ona i tak nie odpuści. I ze zwojem i bez. Żebyś widział jak rzuca w każdego różnymi rzeczami jak ktoś wchodzi do jej pokoju. - zaśmiał się. Na pożegnanie skinąłem głową i przytuliliśmy się jak to basior z basiorem, krótko, ale do rzeczy i z przekazem. Scarrus wzbił się w powietrze.
- Nicram! - przywołałem kolejny cień. - Pójdź proszę w te krzaki i poleć Zefirowi aby z nich wyszedł. Później masz wolne dopóki cię nie wezwę.
I jak kazałem Nicramowi, tak zrobił. Jedna, a właściwie trzy rzeczy mnie niepokoiły. Ale to nieistotne. Zefir został wypchnięty na siłę zza krzaków. Chciał uciec, ale Nicram zagrodził mu drogę. Podszedłem do niego od tyłu i stanąłem obok niego. Nie odwrócił łba w moją stronę.
- Nie ładnie jest mieszać się w czyjeś sprawy, Zefirciu. Oj, nie ładnie. - szepnąłem patrząc się w dal jak biały basior.
- Cóż... Może chcę o tym wiedzieć, kmiocie. - powiedział szyderczo Zefir. Zdenerwowałem się na niego i przygniotłem go do kamiennej ściany tak błyskawicznie że Zefir nie zdążył rozłożyć skrzydeł.
- Jeszcze raz tak powiesz, to cię zabiję. - wycharczałem plując na niego pianą z pyska.
Zefir? To ten moment. No, jedziesz!