- Nie, żebym chciała ci przeszkadzać, ale to w przeciwnym kierunku – usłyszałam głos któregoś kucyka w akompaniamencie złośliwego śmiechu tego cholernego nosorożca. Gwałtownie się odwróciłam i spojrzałam na niego wzorkiem mordercy psychopaty. No ale niestety żadnej reakcji nie uzyskałam, stał dokładnie tak samo, jak przedtem. Jak to pięknie by było móc zabijać wzrokiem. Ach te marzenia.
No i co w tym takiego śmiesznego, że pomyliłam strony? Nawet najlepszym się może zdążyć, a ja nie jestem jakąś mapą czy kompasem, żeby za każdym razem obierać dobry kierunek. Bez słowa minęłam to całą swołocz i tym razem poszłam w dobrym kierunku.
Nie uszłam nawet kilku kroków, gdy przypełzł do mnie ten robak Chinmoku. Czy ja naprawdę jestem taka okropna, że został tu zesłany za karę za moje grzechy? No ja wiem, że nie jestem najmilsza i takie tam, ale już chyba dość odpokutowałam, będąc medykiem.
- Mówiłam, żebyś trzymał się z dala od tego, a przede wszystkim ode mnie – warknęłam w końcu, nie oglądając się na niego. Bałam się, że moje wiszące na włosku i dyndające wesoło opanowanie zaraz strzeli sobie w łeb.
- Oj, czyżbym zdenerwował Puchatka? Jakże mi przykro – obiecuję, że jeszcze jedno jego słowo, a ubiję dziada. No jak tu stoję jeszcze nikt nigdy, nie irytował mnie tak jak on. Jest w tym po prostu mistrzem, wystarczy, że pojawi się w pobliżu, a mnie krew zalewa. Chyba będę musiała poświęcić się dla świata i pozbyć się tego szkodnika. Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam go ignorować. Przyśpieszyłam tylko nieco, mając nadzieję, że się odczepi. Nadzieja matką głupich. Ciutrok najwyraźniej nie zrozumiał aluzji, że ma mi dać święty spokój i z dumnie podniesionym rogiem podążał za mną.
- Ciekawi mnie, jak zamierzasz wykraść tę całą księgę. Skoro jest ona zakazana, z pewnością będzie w jakimś trudno dostępnym i strzeżonym miejscu. No a ty inteligencją nie grzeszysz, więc wiesz – mówiłam już, że mnie irytuje? Teraz się poprawię, nienawidzę gnoja, gdybym mogła, zrobiłabym sobie z jego pyska piękną tarczę strzelniczą do ćwiczeń, a całą resztę spaliłabym na stosie, żeby się czasem nie zarazić syfem. Niestety, Alfie by się nie spodobało, że medyk ubija członków watahy, Dodatkowo powstrzymuje mnie przed tym to całe zaklęcie tego zwyrola, no bo skąd mam wiedzieć, czy uda mi się stąd wydostać samej? Jeśli ten zakuty łeb ma się do czegoś przydać, to niech lepiej się pośpieszy, bo ja nie ręczę za siebie.
- Uwierz mi, zrobię to dużo lepiej od ciebie, nie musisz się o to martwić. A jeśli tak bardzo chcesz pomóc, to idź i zabaw jakoś te namolne kucyki, które zapewne niebawem do nas dołączą. Mam już dość ględzenia zarówno twojego, jak i ich.
Ciutroczku? ;3