- Puść mnie. - warknąłem.
- Bo co mi zrobisz? - basior wyszczerzył kły w szyderczym uśmiechu. Po chwili namysłu, bez odpowiedzi ugryzłem go w łapę. Szybko ją cofną, dając mi szansę na wyrwanie mu się. Nie przegapiłem jej. Szybko go odepchnąłem i podszedłem go od tyłu. Wyszczerzyłem kły i najeżyłem sierść. Disaster spojrzał na mnie.
- Tak się bawimy? - zapytał, po czym rzucił się na mnie. Zrobiłem szybki unik. Chce walczyć? Więc walczmy.Wyskoczyłem w powietrze i wylądowałem na grzbiecie mojego przeciwnika, wgryzając się mu w plecy. Basior zaskomlał cicho, po czym zrzucił mnie. Upadłem dosyć niefortunnie, bo na skrzydło. Słyszałem, że coś w nim strzeliło. Mam nadzieję, że mi się wydawało. Podniosłem się szybko, ale wróg już atakował. Wbił zęby w moje skrzydło, za co odwdzięczyłem mu się ciosem w łopatkę. Wokół nas wzbijały się wielkie ilości pyłu. W pewnym momencie Disaster powalił mnie na ziemię i wgryzł mi się w szyję.
- Stop! - usłyszałem przerażony krzyk Corners. Spojrzałem w tamtą stronę. Szara wadera biegła do nas. Po chwili zastąpiła nam drogę. - Odbiło wam?!
W odpowiedzi wyplułem krew z pyska na ziemię i poszedłem w swoją stronę. Skrzydło bezwładnie mi zwisało pod bardzo dziwnym kątem. Spojrzałem na Disastera. Jego sierść była pozlepiana krwią, tak jak i moja. Poszedłem parę kroków przed siebie, po czym osunąłem się na ziemię.
Disiaster? Ja chyba nie umiem opisywać walk, ale co tam. Teraz jesteśmy WROGAMI.