- Zefir? Co ty tu robisz? - zapytała zaskoczona.
- Nie wiem... - mruknąłem i wstałem. - Nie ważne, co ja tu robię...co ty tu robisz?
- Przechodziłam się tylko. - powiedziała cicho.
- A tak w ogóle, gdzie jesteśmy? - rozejrzałem się wokoło.
- W Gondolinie. - wadera zrobiła parę kroków przed siebie. Nastała cisza. Jedno pytanie zaczynało mnie dręczyć.
- Co cię łączy z Disasterem? - zapytałem cicho. Corners przełknęła ślinę. Nie chciała mi powiedzieć prawdy. Widziałem to w jej oczach. Zignorowała mnie i poszła przed siebie.
- Core... odpowiedz mi... - szepnąłem. Odwróciłem głowę i poszedłem do swojej jaskini. Nagle zaczęła mnie boleć głowa. Postanowiłem się zdrzemnąć. Zamknąłem oczy i zasnąłem... znowu.
Popatrzyłem na Corners i Disastera. Stali bardzo blisko siebie. Core uśmiechała się do niego zalotnie. Opuściłem głowę, bojąc się, co się stanie. Wadera przybliżyła swój pysk do basiora. Widziałem co się stanie. Disaster pocałował Corners. Poczułem zazdrość i wielki ból w sercu. Tak, jak by mi ktoś wbijał nóż w pierś.
Obudziłem się. Dlaczego? Co robię nie tak? Czy ja.... nie zasługuję na nią? Ona... kocha... Disastera. Wyszedłem na dwór. Po paru minutach dotarłem do ciemniejszej części lasu. Rosły tu nieznane mi rośliny. Zobaczyłem Disastera. Odwróciłem wzrok i zwiesiłem głowę. Disaster wydawał się lekko zaskoczony moją reakcją... ale może mi się wydawało.
Disiaster? Robi się ciekawie...