Dzisiaj pierwszy raz mogłam wyjść na zewnątrz!
Mama powiedziała, że mam trzymać się blisko i wrzeszczeć, gdyby coś się stało. Ale nie potrzebuję takiej ochrony, dam sobie radę! Tatuś coś tam mamie powiedział, właściwie ją okrzyczał, ale nie głośno, mówił coś o "czytaniu w myślach" i innych takich. Zrozumiałam, że mamusia siedzi w mojej głowie i pilnuje mnie nie wychodząc z jaskini.
Rodzice kazali moim braciom iść ze mną. Cieszyłam się z tego, bo bardzo ich lubię! Tylko trochę boję się Ramma, bo wygląda tak jakoś dziwnie... Aż się wzdrygłam.
Zeth to mój najstarszy brat i jest strasznie śmieszny! Zwłaszcza, jak zakłada sobie na głowę swoją tęczową torbę i biega za mną krzycząc "zaraz cię zjem!". Ale mama chyba nie lubi, kiedy tak biegamy i krzyczymy w jej jaskini. Więc zwykle śpimy i mieszkamy u taty, a do mamy przychodzimy tylko na dwie godzinki. Mamusia źle wygląda. Jest tak chuda, że gdy ją przytulam czuję wszystkie jej kości. Ale widzę, jak się uśmiecha, gdy przychodzimy. Leciutko, ale jednak!
— Tylko wróćcie za chwilę — powiedziała mama, gdy wychodziliśmy.
— Tak, tak. Będziemy blisko! — odparłam radośnie i w podskokach wybiegłam z jaskini. Już miałam podskoczyć, ale zaczepiłam o coś łapką i wylądowałam przytulona do ziemi. Ała, boli.
Czy mi się zdawało, czy usłyszałam w myślach syknięcie?
— Żyjesz? — zapytał Zeth i pomógł mi wstać.
— Ja tak. A Ramm? — zaśmiałam się, gdy spojrzałam na swojego drugiego braciszka. Wydawał się jakiś nieobecny...
Śmialiśmy się razem przez chwilę, a Kremik (czyli Ramm) patrzył na nas ze złością.
— Kim jesteście?
Odwróciliśmy się wszyscy w stronę głosu. Okazało się, że znajdował się tam basior o rudej sierści.
Akamaru? Rammstein? Zeth?