- Ładna torba- powiedział- Co tam masz?
- Nie twoja sprawa- warknęłam
On rzucił okiem do wnętrza torby.
- Ładna rzeczy- powiedział
Co dziwne, wyglądał na zawiedzionego. Odwróciłam się na chwilę by uspokoić psa. Usłyszałam dziwny dźwięk jakby ktoś kopał. Moja skrytka w podłodze. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego niewinnie basiora.
- Yyy...Ja już pójdę- wymamrotał i wyszedł z jaskini.
Wiedziałam co zaszło. Rzuciłam się w pogoń za tym okropnym basiorem. Jego odciski łap było widać na ścieżce. Ruszyłam dalej. Moja wściekłość nie miała granic. Za mną wisiały burzowe chmury, wytworzone moją mocą. Uformowałam sztylet z powstałej kałuży. Biegłam dalej. Z rozpędu rąbnęłam głową w drzewo. Rozmasowałam łeb i biegłam dalej.Jak odbiorcę mu mój szlachetny kamyczek to zamorduję. Z satysfakcją będę słyszeć jego przerażona krzyki. Dobiegła na polanę. Basior stał niedaleko. Rzuciłam się na niego. Niedaleko trzasnął piorun. Podpalił kępy trawy wokół nas. Zostaliśmy zamknięci w kręgu ognia.
Issue? Robimy pianki?