19 lipca 2017

Od Rize

Spacerowałam po lesie. Ta pora roku jest przepiękna. Liście żółkną i czerwienią się. Moja łapa miała się coraz lepiej. Mogłam już normalnie chodzić, a nawet biegać. Uśmiechnęłam się. Nagle na moim nosie usiadł jakiś robaczek. Jego pancerz mienił się czerwienią i zielenią. Nigdy takiego nie widziałam. Parę minut mu się przyglądałam po czym odleciał. Zaczynało się robić ciemno, ale nie chciałam jeszcze wracać do jaskini. Usiadłam na krawędzi urwiska i czekałam na zachód słońca. Niebo robiło się czerwone, różowe, fioletowe... było po prostu pięknie. Po chwili słońce zaszło. Zaczęły się pojawiać gwiazdy. Obserwowałam, jak jedna po drugiej ukazują swoje piękno moim oczom. Zawiał chłodny wiatr. Spojrzałam w dół. Zobaczyłam rzekę, która odbijała niebo. Ona też wyglądała zachwycająco. Świat jest pełen tajemnic, jest piękny, niesamowity. Na każdym rogu może czekać niespodzianka. Wszystko ma swoje wytłumaczenie. Uśmiechnęłam się. Zaczęłam nucić pod nosem piosenkę, której nauczył mnie brat, a raczej nauczyłam się jej od niego sama. Dwa lata spędzone razem z nim. Może to nie tak dużo, ale wtedy wydawało się nam, że całą wieczność musimy ze sobą łazić. Przypomniały mi się nasze walki. Wojny między Watahą Fioletowych Gwiazd, a Watahą Biszkoptowych Łapek. Nadal uważam, że moja nazwa watahy była lepsza. Wstałam i skierowałam się do mojej jaskini. Zaczęłam biec. Musiałam trochę poćwiczyć łapę, którą wcześniej zraniłam. Zamknęłam oczy ciesząc się chwilą. Chwila nieuwagi i... BUM! Zderzyłam się z czymś... a raczej z kimś. Otworzyłam oczy. Zauważyłam czarnego basiora przed sobą. Zderzyliśmy się tak, że nasze nosy dotknęły się delikatnie. To była bardzo niezręczna sytuacja. Zarumieniłam się. Nie, to za mało powiedziane. Byłam cała czerwona.

Jeffrey? ><

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template