- Ryouek! Chodź się z nami pobawić - krzyknął najmłodszy brat, Ryasu.
- Nie mam ochoty bracie, baw się dalej z Katasu - rzekłem z poważną miną i odszedłem.
Braciszek przekręcił jedynie łepek na prawo ruszając uszami, żeby mnie przekonać, lecz nie udało mu się to więc wrócił do zabawy. Chodząc po jaskini nie dostrzegłem swojej matki, zaciekawiło mnie to gdzie jest, lecz dalej nie pokazywałem uczuć. W końcu rzekłem.
- Ryasu, Katasu... chcecie wybrać się na jakiś spacer? - spytałem.
- Tak, tak, tak, tak..! - wykrzyczał Ryasu.
- Mogę iść... - powiedział Katasu nie okazując uczuć, był... podobny do mnie.
- To chodźmy, przejdziemy się do lasu, może znajdziemy też jakąś zwierzynę na kolacje - odparłem i szybkim krokiem wyruszyłem na miejsce, a bracia ruszyli za mną.
Kiedy tak szliśmy widziałem dużo ziół. Niektóre nawet zebrałem, żeby mieć z czego robić lekarstwa i opatrunki dla rodziny. Trzymałem zioła w pysku po czym zorientowałem się, że nie mam żadnego woreczka na nie, wtedy odwróciłem się do Katasu, ponieważ prawie zawsze ma jakąś torebke, woreczek lub coś innego. Tak jak myślałem, posiadał worek, więc zatrzymaliśmy się na chwile i schowałem zioła do jego woreczka.
***
Po jeszcze niedużej chwili dotarliśmy. Las był jakiś ciemny, mroczny. Nigdy taki nie był, jest dzień, a on wygląda jak opuszczony las w którym nigdy nie było życia. Może źle trafiliśmy? Nie myśląc weszliśmy, Katasu wziął Ryasu na grzbiet, żeby się nie zgubił. Prawie zawsze się nam gubił, ale wracał, lecz teraz jesteśmy bardziej o niego zmartwieni (ja jedynie w duchu), ponieważ jesteśmy w nieznanym nam miejscu.
- Ry-ouu... gdzie my jesteśmy? – spytał Katasu.
- Nie jestem pewien bracie, ale chyba w jakimś ,,mrocznym lesie”.. – odpowiedziałem nie wyglądając na przejętego, chociaż w środku cały drżałem.
Chodząc tak po tym lesie w końcu dotarliśmy do..... jakiegoś magicznego miejsca. Było inne od tego mrocznego lasu. Czuliśmy się jak w świecie jednorożców... chociaż tak mogło być. Widzieliśmy wielki wodospad, trawa była cała zielona oraz było dużo zwierzyny. Katasu i Ryasu oglądali tereny, a ja nie przejmując się widokami ruszyłem do akcji – polowanie. Pierwsze co zauważyłem to.. sarna! Idealna na każdą porę dnia, na śniadanie, obiad oraz kolacje. Nie ukrywając się ruszyłem w stronę sarny, na początek tupnąłem trzy razy prawą łapą, a za sarną pojawiły się trzy kamienne kolce. Kiedy zwierzyna usłyszała dźwięk kolców spłoszyła się i wbiegła do ciemnego lasu. A ja zaatakowałem sarnę, ona próbowała uciec, lecz poobgryzałem jej nogi i padła na ziemie. Bracia podziwiali jak poluje, potem dobiłem sarnę, żeby nie mogła się już całkowicie ruszać. Katasu z Ryasu na grzbiecie podbiegł do mnie i pomógł przysunąć sarnę bliżej drzew.
- Katasu, poradzisz sobie i zabierzesz to do jaskini? – spytałem.
- Jasne, czemu miałbym sobie nie poradzić? – odpowiedział po czym też zadał pytanie.
- Nie wiem... – burknąłem po czym dodałem – Po prostu chciałem być pewny.
Katasu zabrał sarnę z pomocą małego Ryasu do jaskini, a ja jeszcze zostałem. Rozglądałem się po tej łące z wodospadem.
- Może znajde coś ciekawego – pomyślałem po czym zacząłem węszyć po terenie.
Nagle coś usłyszałem. Szybkim ruchem podniosłem głowę i zacząłem się intensywnie rozglądać, ruszałem uszami, żeby też ustalić skąd dźwięk dobiegał. Po chwili zza krzaków wyskoczył.... ..dzik. Szarżował na mnie z niewiadomych mi powodów, próbowałem się bronić, ale dzisiaj byłem za słaby. Nic przecież nie jadłem od rana, więc dzik zrobił mi ranę na karku i lekką ranke przy pysku. Zerknąłem na dzika po czym zasłabłem i padłem na ziemię. Dzik już na mnie szarżował, ale nagle usłyszałem warczenie. Usłyszałem jedynie to i... straciłem przytomność.
***
Nie wiem niestety po jakim czasie, ale się obudziłem. Otworzyłem lekko oczy, były przymrużone. Jedyne co zobaczyłem to obrys drobnej wadery. Patrzyłem jeszcze przez chwile po czym otworzyłem szeroko oczy i wydusiłem z siebie.
- Kim... jesteś i jak się zwiesz? – odparłem.
<Shada? Zostawisz mnie.. czy może jednak pomożesz?>