- Nie wstawaj, musisz odpocząć. - mruknął cicho wciąż bandażując mi moją ranę z tyłu głowy. Wzięłam głęboki wdech, i wypuściłam powietrze opierając głowę o miękkie posłanie.
- Jak tylko skończysz wynoszę się stąd. - westchnęłam marszcząc czoło.
- Cóż, wątpię że dasz radę wstać. - powiedział i odsunął się. - Proszę, próbuj.
Uniosłam brew i zaśmiałam się kpijnie. Czy on myśli że jestem aż tak słaba? Ha, ostro się myli! Spięłam mięśnie i uniosłam się lekko w górę. Po czym poczułam paraliżujący ból w plecach i runęłam na ziemię z hukiem. Burknęłam cicho, sama do siebie. Basior usiadł na przeciwko mnie i zaśmiał się uśmiechając lekko.
- Zrobisz sobie gorszą krzywdę.
Fuknęłam obracając się na drugi bok.
- Czyżbyś martwił się o mnie? - zapytałam cicho, prawie nie słyszalnie. - Nie musisz mnie pilnować.
- Owszem, nie muszę. Ale wolałbym cię mieć na oku. - westchnął i skierował się w stronę wyjścia.
Zaśmiałam się.
- Gdzie się wybierasz?
- Za chwilę wrócę.
Basior wyszedł z jaskini. Ja postanowiłam się trochę zdrzemnąć, nie miałam totalnie na nic sił.
***
Obudził mnie zapach sarniny, i odgłos palącego się ogniska. Otworzyłam oczy i spojrzałam nieprzytomnie na basiora stojącego nad ogniem z kawałkiem mięsa. Syknęłam cicho dając mu znać że wstałam. Samiec podszedł do mnie i schylił się.
- Wreszcie wstałaś.
- Ile spałam? - zapytałam od razu.
- Emm...Kilka godzin, jak widzisz - jest już ciemno. - powiedział i podał mi porcję pieczonego mięsa.
- Dla mnie? - uniosłam brew w górę lekko niedowierzając.
- Tak. - odparł. Wzięłam od niego kawałek i usiadłam opierając się o ścianę. Zaczęłam powoli jeść obserwując basiora. Przysiadł przy ognisku i zaczął piec swój kawałek.
- Mam na imię White Silence. - powiedziałam cicho, wpatrując się w ognisko.
Zefirku? B)