Fakt. Byłem prawie w Dolinie Mrocznej Strugi. Taravia, alfa tutejszej watahy, wspominała coś o opowiastkach o demonach mieszkających tu. Nie wierzyłem jej. Do czasu.
"A może ona jest demonem?" - przemknęło mi przez myśl. Na wszelki wypadek warto sprawdzić. Spróbowałem przejąć kontrolę nad jej ciałem, o dziwo udało mi się łatwo. Po próbie wstania na nogi syknąłem boleśnie. Problem był z ścięgnami w lewej łapie - któreś z nich było naciągnięte. Położyłem się, z ukosa patrząc na swoje ciało. Oczy patrzyły na mnie szklistym wzrokiem, nieczułe i nieruchome. Trochę dziwne uczucie.
Wyszedłem z ciała wadery i wróciłem do swojego. Z tego, co zdołałem wywnioskować, nie był to demon, raczej członkini tej watahy. Z tego powodu warto by się nią zaopiekować. A jeśli umarłaby.. Cóż, można wymyślić jakaś w miarę wiarygodną historyjkę, a Yin, choć nie przepadała za ciałami "dłużej po śmierci są zupełnie bez smaku. Nie wspominając o tym, ze są zimne" na pewno jakoś to przełknęłaby.
Ach, no tak. Musiałem się ją zająć. Westchnąłem. Ech. Przez to zdarzenie całkowicie się zdekoncentrowałem, a miałem wracać do jaskini. Choć.. Mogłem poczekać.
- Kim jesteś? - usłyszałem za moimi plecami.
- Jestem Dark - odwróciłem się. - I od niedawna należę do tej watahy.
- Jestem Rize i strasznie bolą mnie łapy - jęknęła nowoprzybyła.
- Wybacz, Rize - uszy wadery lekko drgnęły - teraz nie mogę ci pomóc. Co najwyżej zaniosę cię do uzdrowiciela.
Rize? Sorry że tak krótko