26 lipca 2017

Od Rammsteina

Zmęczonym już krokiem szedłem obok ojca, z jego pyska można było łatwo wyczytać, że jest umordowany. Całe futro miał w kurzu i piasku, ja chyba lepiej nie wyglądałem. No tak, powinienem na początku nakreślić, co się stało przed chwilą. Wracamy właśnie z treningu, jakże wymagającego i nudnego treningu. Moce szczeniaków są wielką tajemnicą na początku, nigdy nie wiadomo jak potężne się wykształcą i czy ich posiadacze dadzą radę ich okiełznać. Nie rozumiałem tatka, który nalegał, żebym regularnie ćwiczył. Coś nam nie wyszło i na raz przywołaliśmy te same dusze, te nie wiedząc czyich rozkazów słuchać, zaczęły świrować i nas zaatakowały. Byłem przeciwny tym ćwiczeniom, ponieważ wilki tak naprawdę rzadko używają swoich mocy, mocy takich jak moje. Jeśli przyjdzie czas, żeby ich użyć, użyję, a równie dobrze taka sytuacja może nigdy się nie wydarzyć i wszystko pójdzie na marne. Wyglądało na to, że jemu nie zależało, aż tak bardzo na "treningu", a na spędzaniu czasu ze mną. Po chwili zauważyłem, jak się zatrzymaliśmy. Przed nami stał duży czarny wilk oraz liliowa kulka, która okazała się szczenięciem. Spojrzałem na pysk ojca, nie potrafiłem stwierdzić czy lubi tego osobnika, czy nie. Westchnąłem, a Niffelheim jak wytrącony z transu pokiwał głową do nieznajomego mi wilka.
– Widzę, że nie tylko ja mi się ostatnio pojawiły szkrabiki – zaczął nasz wataszkowy egzorcysta. – Kim jest ta młoda dama? – Zauważyłem, że tatuś nie miał wcześniej jako takiej styczności z tym osobnikiem, a jedynie o nim słyszał. Och, czyli mój rodziciel nie jest towarzyski.
– No, przedstaw się – czarna łapa delikatnie pchnęła do przodu kulkę, która zamiast się przytoczyć, podreptała do nas. Posłała swojemu ojcu błagalne spojrzenie, a następnie nieśmiało odwróciła głowę w naszą stronę. Tatko spojrzał na mnie tak, bym ja coś zdziałał, kiedy zobaczył jak waderka miota się z własną nieśmiałością.
– Eh... – westchnąłem na głos, a następnie podszedłem do swojej rówieśniczki, wyciągając do niej łapę. – Rammstein, a ty?
– A...April. – Nieśmiało mnie uścisnęła, a następnie schowała się za łapami swojego towarzysza.
– Urocza z wyglądu i charakterku – zaśmiał się na szybcika ojciec, by poklepać mnie po grzbiecie. Chciał mnie zabić, nie ma mowy o pomyłce, gdyż przyległem do ziemi z bólem. – Mój ma pewne defekty. – Obrażany przez własnego ojca, miłość nie zna granic. – Może twoja mała chciałaby się z nim pobawić? Jako jedyny z rodzeństwa nie odnajduje się wśród rówieśników i stoi z boku, tak z boku na dwa kilometry.
– Moja to też nie jest za towarzystwem, widzisz Niffelheime, że jest nieśmiała i sądzę, że odrobinkę, ale tak tyćko się przeraziła wyglądem twojego, ale to tak naprawdę tyćko!
– Idealnie, niech pobędą w swoim towarzystwie, myśląc, że są sami.
– Nie naróbcie kłopotów.
Dorośli jedynie nas upomnieli, po czym w mgnieniu oka nas opuścili. W pojedynkę chciałem się potajemnie udać nad rzekę Valar, ale nic z tego. Nie bez powodu zabraniają nam tam się wypuszczać, a martwienie się o własny tyłek jest na tyle zajmujące, a co dopiero by zajmować się jeszcze kimś. Cóż, skoro rodzic tej całej April jest synem obecnego alfy, mam do czynienia z "lepszą" krwią. Nie wypada mi jej zostawiać, ponieważ nie świadczyło by to o mnie źle, a o moim ojcu.
– Lubisz kwiaty? – zapytałem. – Na wzgórzu widziałem jak ostatnie powoli umierają, a są całkiem ładne.

April? Next będzie lepszy 8]

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template