Najpierw odwiedziłyśmy Centrum, i jaskinię alf, gdzie została ciepło przyjęta, potem przyszła kolej na Wzgórza Evendim, gdzie trochę odpoczęłyśmy. Zawędrowałam potem aż na Wodospady Dimrill, a następnie na ciche, powolne meandry Rzeki Valar. Niedaleko nas rozpościerał się żyzny Gondolin, w którym złapałam jelenia jako posiłek dla nas obu. Wiadomym było, że Xena mająca złamaną łapę nie będzie mogła polować. Spojrzałam w lewą stronę, gdzie było widać poszarpane białe szczyty, na których bielił się śnieg nawet w środku lata. Słońce mocno grzało. Zaproponowałam Xenie wejście na Góry Menegroth, co z chęcią uczyniła. Pozostał jedynie dylemat przejścia na drugą stronę rzeki, co zrobiłam z łatwością poprzez zmianę w zamieć.
Spacer po górach - tego było mi trzeba. Ile w nich nie byłam? Miesiąc? Dwa? Przynajmniej długo.. Te góry przypominały mi te inne, dalekie.. Nazwałam je Północnymi, ale dlaczego? Dlaczego? Czy.. Czy to był mój dom?
Dom.
Tak, to był mój dom. Był. Teraz miałam inny. I nie mogłam, nie, nie chciałam go opuścić.
Zauważyłam małą zatokę. Odwróciłam się w kierunku Xeny.
- Zejdziemy tam?
*Trzy miesiące póżniej*
- Heej! - zawołałam. - Zgadnij, co dziś będzie?
Szaro-siwa kupka futra otulona zwierzęcymi skórami odwróciła się i przybrała kształt mojej nowej znajomej.
- Niech zgadnę... Zero zastrzyków w tym dniu? - spytała nieco apatycznie. Ja za to promieniałam energią.
- Tak! I już mogę zdjąć ci gips! - wykrzyczałam jednym tchem, potem stanęłam jak zamurowana, zdając sobie sprawę z zachowania Xeny. Z jej półotwartego pyska nie wydobył się ani jeden dźwięk.
- Coś nie tak zrobiłam? - zapytałam z troską.
Xena?