Basior chyba nie usłyszał. Ruszył za mną . Po drodze nie działo się nic ciekawego. Pies Destynei zaszczekał na nas. Jego właścicielki chyba nie było, bo innym razem gdy szczekał, ona go uciszała. Mineliśmy też kilka wilków- część wyglądała na zaciekawioną- w końcu jestem nowa.
- Idziemy na Wzgórze Evedim? Byłem tam nic nie widziałem.- stwierdził rozglądając się basior
- Zobaczysz- uśmiechnęłam się - Tak ogólnie jak masz na imię?
-Sirius- przedstawił się
Wkrótce dotarliśmy na wzgórze. Podeszłam do kolczastego krzewu. Z daleka nie miał specjalnego zapachu, ale gdy podeszło się bliżej czuć było jego paskudną woń, całkiem maskującą zapach lawendy. Przecisnęłam się przez dziurę w nim, uważając na ostre kolce. Za nim rozpościerało się coś podobnego do polany z delikatnym pagórkiem na środku. Cała przestrzeń usiana była małymi, fioletowymi kępkami. Jeżyny i maliny otaczały polanę. Na pagórku rosły krzaki róż i inne z żółtymi kwiatami. Pomiędzy lawendą rosły mlecze i stokrotki. Sirius przyglądał się temu z niedowierzaniem.
- Jak? Co?- wydukał
-Och...prawda, że jest pięknie!- wykrzyknęłam
Basior pokiwał głową i ruszył w stronę fioletowych kwiatów.
- Uważaj!- krzyknęłam widząc brązowy korzonek
Była za późno. Sirus nadepnął na niego. Natychmiast oplutł jego łapę i rozrastał się by opleść go całego. Szybko wyciągnęłam butelkę i wylałam na roślinę płyn. Korzeń skurczył się.
- Dzięki. Tu jest niebezpiecznie.- powiedział basior
- Nie jest. To rośliny chroniące tę polankę- odpowiedziałam- Radko spotykane.
- Może lepiej Ty to pozbierasz.- stwierdził Sirius
Zerwałam mnóstwo lawendy i inne potrzebne zioła. Upuściłam sporo kwiatków przed nim.
- Lepiej tu nie przychodź sam. Rośliny chroniące oplatając się wokół zwierzęcia zabierają całą magię, wtedy stają się większe i mocniejsze. Potem podduszają lub wypijają krew. Służysz wtedy za nawóz- powiedziałam
Sirus?