Przekręciłam sztylet w łapie. Nigdy nie posługiwałam się taką bronią. Właściwie nigdy nie posługiwałam się żadną bronią. Ale przecież nie zamierzałam nikogo zabijać. Czy to zbrodnia, chcieć się odrobinę zabawić? Dostrzegłam małą, fioletową waderkę. Mój wzrok przykuła czarna obroża na jej szyi. Tuż pod nią znajdował się różowy wisiorek. Ten jednak w zupełności mnie nie interesował.
- Zostaw to mnie. - mruknęłam w stronę basiora.
Poczułam lekki dreszcz na plecach. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w cichy szum wiatru. Usłyszałam, jak pojedynczy liść spada z drzewa i opada lekko przygniatając źdźbła trawy. Szczenię powoli ruszyło przed siebie obserwując latającego motyla. Wypuściłam powoli powietrze.
- Corneres, nie powinnaś... - usłyszałam głos Aidena. Zignorowałam go. Wiedziałam, że po całej akcji będzie się gniewał, jednak na chwilę obecną się tym nie przejmowałam.
Otworzyłam oczy, które zabłysły zielonym płomieniem i w mgnieniu oka teleportowałam się przed pyszczek waderki. Sztylet znalazł się przy jej gardle. Wokół niego można było dostrzec delikantą, zieloną poświatę. Spojrzałam w czerwone tęczówki, w których wymalował się strach. Musnęłam ją lekko końcówką ogona.
- P... proszę, nie krzywdź mnie. - pisnęła.
- Spokojnie puchaty kłębku. Po prostu rób co mówię, a włos ci z głowy nie spadnie. - powiedziałam z nutką pogardy w głosie - Obroża. - spojrzałam na ozdobę - Zdejmuj. Już!
Waderka sięgnęła drżącą łapką do zapięcia. Zdjęła ją i odłożyła na ziemię.
- A peraz powiedz, jak cię nazywają? - spytałam wyraźnie akcentując każde słowo.
- Va.. Valixy...
Mruknęłam cicho. Drasnęłam delikatnie jej policzek.
- Zatem posłuchaj uważnie, Valixy, bo drugi raz nie powtórzę. Jeśli komu kolwiek opowiesz o tym zajściu, to jesteś trup. - zbliżyłam ostrze do jej gardła - A teraz uciekaj, póki możesz.
Gdy fioletowe futerko zniknęło mi z oczu cicho prychnęłam. Założyłam czarną obrożę i pomknęłam w kierunku czarnego wilka.
- Ostro, jak na pierwszy raz, mała. - zaśmiał się cicho.
- Uważaj, bo ta mała już nie jest taka mała. - uśmiechnęłam się zalotnie i delikatnie połaskotałam jego pyszczek końcówką ogona. Zbliżyłam się do niego na tyle blisko, że nasze nosy się zetknęły. Przechyliłam się lekko i musnęłam jego wargi swoimi. Chciałam pogłębić pocałunek, jednak usłyszałam trzask. Sporych rozmiarów gałąź spadła między nas.
- Aiden! - zwróciłam się do ducha.
Ten nie wzruszył się. Patrzył na mnie swoimi błękitnymi oczami. Był w nich gniew, ale nie tylko. Cały kipiał z zazdrości.
- Miałeś nie mieszać się w moje życie, ale ty znów to robisz! - przełknęłam pojedynczą łzę.
- Gdyby nie ja, nie miałabyś żadnego życia.
Spojrzałam na niego lekko zdezorientowana.
- Jeszcze tego nie rozumiesz? Umarłem, gdy ty się rodziłaś. Umierałaś! - teraz i on zaczął łykać łzy - Miałem wybór. Mogłem odejść na tamten świat lub dać ci szansę, której sam nie dostałem. Oddałem ci część mojej duszy, dlatego żyjesz, dlatego jesteśmy połączeni. A wiesz, dlaczego to zrobiłem?! Wiesz?!
Zaprzeczyłam.
- Bo cię pokochałem, Corners. Ale teraz, gdybym mógł cofnąć czas, odszedłbym. Pozwoliłbym ci zginąć. Byłem z tobą całe życie. Pocieszałem, gdy tego potrzebowałaś. Milczałem, gdy chciałaś bym milczał. Zawsze chodziliśmy, gdzie ty chciałaś. A spytałaś choć raz mnie, o zdanie?! Nie!
- Przepraszam.. - chlipnęłam - Chodźmy stąd...
I ruszyłam przed siebie zapominając o Disasterze.
- Zostaw to mnie. - mruknęłam w stronę basiora.
Poczułam lekki dreszcz na plecach. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w cichy szum wiatru. Usłyszałam, jak pojedynczy liść spada z drzewa i opada lekko przygniatając źdźbła trawy. Szczenię powoli ruszyło przed siebie obserwując latającego motyla. Wypuściłam powoli powietrze.
- Corneres, nie powinnaś... - usłyszałam głos Aidena. Zignorowałam go. Wiedziałam, że po całej akcji będzie się gniewał, jednak na chwilę obecną się tym nie przejmowałam.
Otworzyłam oczy, które zabłysły zielonym płomieniem i w mgnieniu oka teleportowałam się przed pyszczek waderki. Sztylet znalazł się przy jej gardle. Wokół niego można było dostrzec delikantą, zieloną poświatę. Spojrzałam w czerwone tęczówki, w których wymalował się strach. Musnęłam ją lekko końcówką ogona.
- P... proszę, nie krzywdź mnie. - pisnęła.
- Spokojnie puchaty kłębku. Po prostu rób co mówię, a włos ci z głowy nie spadnie. - powiedziałam z nutką pogardy w głosie - Obroża. - spojrzałam na ozdobę - Zdejmuj. Już!
Waderka sięgnęła drżącą łapką do zapięcia. Zdjęła ją i odłożyła na ziemię.
- A peraz powiedz, jak cię nazywają? - spytałam wyraźnie akcentując każde słowo.
- Va.. Valixy...
Mruknęłam cicho. Drasnęłam delikatnie jej policzek.
- Zatem posłuchaj uważnie, Valixy, bo drugi raz nie powtórzę. Jeśli komu kolwiek opowiesz o tym zajściu, to jesteś trup. - zbliżyłam ostrze do jej gardła - A teraz uciekaj, póki możesz.
Gdy fioletowe futerko zniknęło mi z oczu cicho prychnęłam. Założyłam czarną obrożę i pomknęłam w kierunku czarnego wilka.
- Ostro, jak na pierwszy raz, mała. - zaśmiał się cicho.
- Uważaj, bo ta mała już nie jest taka mała. - uśmiechnęłam się zalotnie i delikatnie połaskotałam jego pyszczek końcówką ogona. Zbliżyłam się do niego na tyle blisko, że nasze nosy się zetknęły. Przechyliłam się lekko i musnęłam jego wargi swoimi. Chciałam pogłębić pocałunek, jednak usłyszałam trzask. Sporych rozmiarów gałąź spadła między nas.
- Aiden! - zwróciłam się do ducha.
Ten nie wzruszył się. Patrzył na mnie swoimi błękitnymi oczami. Był w nich gniew, ale nie tylko. Cały kipiał z zazdrości.
- Miałeś nie mieszać się w moje życie, ale ty znów to robisz! - przełknęłam pojedynczą łzę.
- Gdyby nie ja, nie miałabyś żadnego życia.
Spojrzałam na niego lekko zdezorientowana.
- Jeszcze tego nie rozumiesz? Umarłem, gdy ty się rodziłaś. Umierałaś! - teraz i on zaczął łykać łzy - Miałem wybór. Mogłem odejść na tamten świat lub dać ci szansę, której sam nie dostałem. Oddałem ci część mojej duszy, dlatego żyjesz, dlatego jesteśmy połączeni. A wiesz, dlaczego to zrobiłem?! Wiesz?!
Zaprzeczyłam.
- Bo cię pokochałem, Corners. Ale teraz, gdybym mógł cofnąć czas, odszedłbym. Pozwoliłbym ci zginąć. Byłem z tobą całe życie. Pocieszałem, gdy tego potrzebowałaś. Milczałem, gdy chciałaś bym milczał. Zawsze chodziliśmy, gdzie ty chciałaś. A spytałaś choć raz mnie, o zdanie?! Nie!
- Przepraszam.. - chlipnęłam - Chodźmy stąd...
I ruszyłam przed siebie zapominając o Disasterze.
~*~*~*~
- Zostań tu, proszę... - powiedziałam do stojącego obok mnie ducha.
Ten nie odpowiedział nic, a jedynie ułożył się wygodnie przed jaskinią, w miejscu, gdzie nie mogły dosięgnąć go krople zimnego deszczu, mimo że jako duch nie mógł stać się mokry.
Zdjęłam słuchawki, które dzięki prostemu zaklęciu szybko się zwinęły i przylgnęły do odtwarzacza. Weszłam powoli do środka, przyglądając się uważnie wnętrzu.
- Disaster? Jesteś? - spytałam cicho odgarniając mokrą grzywkę z oczu.
Zrobiłam jeszcze kilka kroków do przodu, po czym zobaczyłam sylwetkę czarnego basiora.
- Szłaś do mnie w taką ulewę? - spytał otulając mnie kocem.
- Może... - obdarzyłam go uśmiechem - Nudziło mi się.
Staliśmy chwilę w milczeniu.
- Masz wino? - wypaliłam w końcu.
Ten nie odpowiedział nic, a jedynie ułożył się wygodnie przed jaskinią, w miejscu, gdzie nie mogły dosięgnąć go krople zimnego deszczu, mimo że jako duch nie mógł stać się mokry.
Zdjęłam słuchawki, które dzięki prostemu zaklęciu szybko się zwinęły i przylgnęły do odtwarzacza. Weszłam powoli do środka, przyglądając się uważnie wnętrzu.
- Disaster? Jesteś? - spytałam cicho odgarniając mokrą grzywkę z oczu.
Zrobiłam jeszcze kilka kroków do przodu, po czym zobaczyłam sylwetkę czarnego basiora.
- Szłaś do mnie w taką ulewę? - spytał otulając mnie kocem.
- Może... - obdarzyłam go uśmiechem - Nudziło mi się.
Staliśmy chwilę w milczeniu.
- Masz wino? - wypaliłam w końcu.
Disaster?