25 lipca 2017

Od Zetha

Wystawiłem nos za próg jaskini, dokładnie niuchając nowej przygody. W jaskini taty było zabawnie, ale ile można bawić się z własnym rodzeństwem. Poza tym, zauważyłem, że kiedy nie ma mamy, tatko pozwala nam na znacznie więcej. Ciekawe jak jest, kiedy nie ma żadnego z nich. Popołudniowa drzemka? To nie dla mnie! Spojrzałem raz jeszcze za siebie i w duchu do siebie powiedziałem: "Czas opuścić rodzinne progi, nie wrócę przed nowym świtem! Bywajcie!", po czym wyskoczyłem, biegnąc przed siebie. Tereny watahy były bezpieczne, dzięki kochanym strażnikom, więc nie musiałem się bać podejrzanych wilków. Jeśli nie będę wychylał się zbyt daleko, nie powinna mi stać się krzywda... No właśnie, ale to jeśli, a wiadomo, że ciekawe rzeczy nie dzieją się pod nadzorem dorosłych! Zajrzałem do sakwy przewieszonej na moim grzbiecie. Zapasy były idealne, świeże mięsko z obiadowego jelenia. Och, rodzice to jednak nas kochają i to nawet mocno.
Wędrowałem tak przez dłuższy czas i nie zorientowałem się, kiedy zboczyłem ze znanej mi drogi. Poczułem niepewność i w chwilę moment, zacząłem sięgać myślami, co mi mówili w takich sytuacjach.
– "Nigdy nie zbaczaj ze ścieżki", no dobrze, a jak już zboczyłem? Hm, jak to szło dalej? – Masowałem się łapkami po głowie. Przypomnienie tego kosztuje naprawdę wiele, aż mnie mózg zaczyna boleć. Tak, mam mózg, może nie jest tak cudowny jak Rammsteina, ale go mam i umiem go używać... chyba. – No tak! "Kiedy się zgubisz, zatrzymaj się i usiądź. Ktoś powinien cię zauważyć i zapytać, co się stało. Jeśli ci się poszczęści, odprowadzi cię do domu". Mhm, mhm... – Pokiwałem parę razy głową. – TU NIKOGO NIE MA!
Rozejrzałem się wokół, wszędzie pusta przestrzeń, za mną las. Mamo, tato... Wasze rady są do kitu, ale moment... Ja się nie zgubiłem, przecież celowo tu przyszedłem. Dobrze myślisz Zeth! Zaśmiałem się pod noskiem i nie zauważyłem tego, kiedy ktoś mi się przyglądał, jak pobiegłem między drzewa. Wówczas nie wiedziałem, że przez tego dzikiego osobnika, spotkam jego... Bohatera ze snów!
Minęła chwila, a przede mną jak z ziemi wyrósł potężny tygrys drzewny... Czy to kot? Czy to drzewo? Nie wie nikt, nikt nie wie. Kurcze, idioto skup się! Nie powinieneś wychodzić z domu, aż tak daleko i w chwili zagrożenia musisz pomyśleć, jak wyjść z tej trudnej sytuacji. Wołać o pomoc? Nie, jestem mężczyzną i nie mogę krzyczeć jak panienka! Muszę stawić czoła mojemu wrogowi, który był większy, straszniejszy, silniejszy i bardziej doświadczony. Moment, ja od niego jestem straszniejszy. Rozstawiłem pewnie w szerokim rozkroku łapy, nabrałem powietrza w płuca, a następnie ryknąłem mu prosto w jego krzywy pysk. Nawet nie wiecie, jak daleko uciekł! Nie... Oberwałem i poleciałem na drzewo, całe szczęście zdążyłem zamortyzować upadek łapami, inaczej byłaby ze mnie plama.
– Ej ty, rudobrązowy w śmieszne paski! – Usłyszałem gruby głos basiora. "Wybawiciel!", krzyknąłem do siebie w duchu, składając łapki jak do modlitwy, chcąc podziękować bogom. – Nie wstyd ci szczeniaka ruszać, zmierz się z kimś ze swojego rewiru!
Kotek miauknął głośno, rzucając się na wilka. O nie! Teraz będą dwa wilcze trupy, a nie jeden. Ku mojemu zdziwieniu, basior szybkim ruchem przewrócił się na grzbiet i łapami odbił kociaka gdzieś, w krzaki róży. Tygrys zaczął się miotać, raniąc samego siebie, aż zrobiło mi się smutno. Nie przeszkodziło mi to w cieszeniu się, kiedy zaczął uciekać w popłochu, gdzie pieprz rośnie. Skorzystałem z okazji i wskoczyłem na brązową postać.
– I żebyś mi tu się nie pokazywał! – krzyknąłem za nim, odprawiając taniec zwycięstwa na grzbiecie swego towarzystwa. Zaczął wierzgać jak byk na rodeo, chcąc mnie z siebie strącić. Objąłem łapkami jego szyję. – Niech pan uważa, bo zwrócę obiad, a szczeniaczki lubią wymiotować, nawet bez powodu!
– Złaź ze mnie mała pokrako! Pasożycie ty!
– Eee?! Jestem Zeth, władca tej krainy... Przyszły władca, musisz kłonić się przed obliczem pana. Wiesz, gdybym był waderką, marzyłbym, żeby pan uczynił mnie swoją, ale widzisz... Los tak ma i jestem basiorkiem. To co pan odwalił... To było coś! Panie... Ehm? Jak cię wołają? Mój ty dzielny wojowniku?

Hreinn?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template