Przewróciłem oczami a na moim pysku pojawił się podły uśmieszek. Zaśmiałem się cicho, lubiłem się z nią sprzeczać. Pomimo tego, iż tak właśnie pogarszałem nasze kontakty, Loedia wyglądała prześmiesznie i przesłodko kiedy próbowała mi dowalić jakimś słabym tekstem, na który zawsze ja miałem jakąś odpowiedź, przy której jej pociski chowały się w ziemi. Podniosłem brew do góry i postawiłem obydwie łapy na ziemi. Parsknąłem kpiąco i usiadłem na zimnej, kamiennej posadzce. Nie miałem zamiaru jej odpowiadać, nie chciałem znów robić jej przykrości. Czekałem aż sama zaproponuje mi jakiś spacer czy coś. Eh..Dobra, Loedia była uziemiona, łapa nie dała jej ruszyć się z jaskini. Postanowiłem że z nią zostanę, popilnuję jej. Nie ufam temu Oracle. Ledi, bo właśnie takie złośliwe przezwisko w wolnej chwili jej wymyśliłem, położyła się na legowisku, i spojrzała na mnie oburzonym wzrokiem.
- Czemu jeszcze nie poszedłeś? - Warknęła.
- Siostrzyczko, jestem pewien, że gdyby znów wpadł tu głucholec zjadłby cię żywcem. Powiedz, co jest gorsze? Śmierć czy moje towarzystwo? Domyślam się iż wybierzesz to drugie, ale nie mam zamiaru cię tu zostawiać, chociażby dla tego, że gdyby jednak coś cię zaatakowało, i twoje życie wisiałoby na włosku, mógłbym cię dobić a później nie miałbym wyrzutów sumienia. - Wyszczerzyłem się do małego, podłego uśmieszku, i zająłem miejsce na legowisku obok siostry.
- Będziesz musiała przeboleć to, że ze mną siedzisz.
Loedia? xD