14 listopada 2016

Od Beasta

Wałęsałem się tak już od bardzo dawna. A konkretnie rzecz biorąc, od kiedy wyprowadziłem się od ojca. Chociaż słowo "wyprowadziłem", jest naprawdę mocno przesadzone. Właściwie to, ja wypadłem stamtąd, ścigany przez armię demonów, na czele z ojcem... cóż. Coś mi mówiło, że tak nie wyglądają tradycyjne pożegnania ojca z synem. Są raczej uściski, czułe słowa w stylu: "Ale obiecaj, że będziesz często pisał! Kochamy Cię syneczku!", a nie wściekłe wrzaski: "Ty zdrajco! Już nie jesteś moim synem, ja nie mam syna!". No, ale ojciec zawsze lubił działać niestandardowo. Brakowało mi towarzystwa... zwłaszcza, że w Królestwie Demonów były takie ładne wadery... Będę musiał się przyzwyczaić. Poczułem duże pragnienie, więc ulżyło mi na widok niewielkiego jeziora, z którego mogłem się napić. Podszedłem do niego i pochyliłem nad taflą wody, gdy nagle...
- Kim jesteś? - usłyszałem głos
Odwróciłem się szybko i zobaczyłem waderę. Była biała, a na łapach miała szare cętki, ponadto z pleców wyrastały jej skrzydła.
- O, hejka - powiedziałem nonszalancko i założyłem leniwie łapę na łapę
- Co tu robisz? - zapytała - Nie przypominam sobie żebyś należał do watahy...
- A od kiedy to syn Przywódcy Demonów, musi się pytać o pozwolenie, żeby gdzieś przebywać?
Chciałem zrobić na niej wrażenie, pewnego siebie basiora. Prawda była jednak inna. Okropnie się bałem. Wlazłem na tereny jakiejś watahy!, gorzej chyba być już nie mogło, ale wykaraskam się z tego... taką miałem przynajmniej nadzieję...
- A wiesz, że to się dobrze nawet składa - powiedziałem podchodząc do niej - Szukałem sobie jakiejś towarzyszki do podróży... Co ty na to?
Uśmiechnąłem się do niej lekko, unosząc jedną brew. Ona popatrzyła na mnie krzywo, nie odpowiadając.

Ariene? ;)

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template