6 listopada 2016

Od Two-Faced

Dawno nie miałam żadnego zlecenia jako szpieg. Właśnie dzisiaj nadarzyła się cudowna okazja. Taravia poprosiła szpiegów, żeby poszli zorientować się, czy sąsiadujące z nami watahy nie mają wobec nas żadnych złych zamiarów.
Ucieszyłam się i niezwłocznie ruszyłam na przeszpiegi. Podkradłam się niezauważenie do terenów jednej z watah i jak gdyby nigdy nic, wyszłam z ukrycia, gdy żaden wilk nie patrzył w moją stronę. Starałam się nie rzucać w oczy innym wilkom, by żaden z nich nie zauważył, że nie jestem z ich watahy. Przeszłam się skrajem ich terenów, wszystko było dobrze. Żadnych najazdów czy przygotowań do walki. Zadowolona, że dobrze wykonałam moje zadnie, zaczęłam wracać. Wtedy zdarzyła się katastrofa!
- Ej, ty! - usłyszałam głos jakiegoś wilka - Coś ty za jedna!?
O kurcze! Nie obejrzałam się, udając, że go nie usłyszałam. Miałam nawet cichą nadzieję, że mówił do kogoś innego. Moja nadzieja spełzła na niczym.
- Odpowiadaj! Skąd się tu wzięłaś!? - podchodził do mnie
Bez ostrzeżenia rzuciłam się pędem do ucieczki. Teraz wszyscy już widzieli, że nie jestem z watahy i za mną pobiegli!
- Pomocy! - jęknęłam cicho
Byłam dosyć szybka, ale goniąca mnie trójka wilków zaczęła mnie już powoli doganiać. Starałam się przyspieszyć, na krótką chwilę pomogło ale potem zaczęłam opadać z sił. Dotarłam do granic mojej wytrzymałości. Przed sobą zobaczyłam granicę, między terenami watah. Była tak blisko...
Potknęłam się o własne łapy i upadłam, próbowałam się podnieść ale łapy odmówiły mi posłuszeństwa. A więc tak mam skończyć?, pomyślałam zażenowana. Zagryziona przez obce wilki, z granicą przed nosem? Poczułam, że ktoś łapie mnie za kark i dość brutalnie podnosi z ziemi.
- Wstawaj! - usłyszałam czyjś głos - No wstawaj, mówię!
Jak w transie, podniosłam się szybko na równe łapy, bo zauważyłam, że goniące mnie wilki były coraz bliżej. Wilk, który przyszedł mi z pomocą, zaczął mnie popędzać. Wiedziałam, że nic z tego. Wrogie wilki już prawie się z nami zrównały, czułam na plecach oddech pierwszego z nich. A potem poczułam, że coś szarpie mój bok. To pierwszy z wilków mnie dopadł, a za nim podała już reszta. Wtedy mój wybawiciel wydał z siebie najokropniejszy dźwięk jaki kiedykolwiek słyszałam! Coś pośredniego między wrzaskiem bólu, wściekłości a dzikiej, nieokiełznanej radości. Próbowałam zakryć uszy, lecz na próżno. Obejrzałam się na niego. Wilk był brązowy, a w jego sierści na karku tkwiły 2 pióra. Soturi. Skoczyła ku wilkowi, który mnie gryzł, a potem na następnego wilka. Nie chciałam patrzeć jak je zabija, więc się odwróciłam. Po chwili wszelkie odgłosy ucichły i pozostał jedynie szum drzew. Soturi do mnie podeszła.
- Dlaczego to zrobiłaś? - spytałam - Dlaczego je zabiłaś?
- O co Ci chodzi? Ja ich nie zabiłam, tylko ogłuszyłam.
Zamilkłam. Soturi ruszyła przed siebie a ja poszłam za jej przykładem.

Soturi? :)

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template