14 listopada 2016

Od Cavalerii

Zmęczona i wyczerpana szłam przez pole pokryte białym puchem. Nie, nie śniegiem. Ziemia była miękka i lekka. Usypywałam z nich różne kształty. Z moich ran ciekła krew. W krwi przebiegały czarne pasma zbrodni. Pasma klątwy, Cinnabar. Zaatakował, nie wybaczył. Dręczył i torturował. Bolało niemiłosiernie. Wszystko. Jedna łapa była odcięta do połowy. Tylko moje czary zatrzymały krwawienie. Mogłam się posłuchać Taravii. Teraz umieram w katuszach. Ból... mroczki przed oczami i dziwne dźwięki w głowie. Przed oczami pojawiały i znikały różne ważne dla mnie stworzenia. Moment gdy z Hannibalem zażyłam fiolki odmładzające, by tylko być w jego wieku. Bolało mnie to, że nie zauważał tego, że go kocham. Momenty gdy na niego patrzyłam, a teraz? Teraz umieram, moje serce przestaje bić. Zimno otula mnie ze wszystkich stron. Nie jest tak jak mówili, miało być ciepło i przytulnie. Jest zimno, pochłania mnie od środka. Widzę tylko mego pana... Hades. Chwila. Zaraz. Widzę siebie. Nie ma mnie na tym świecie. Odchodzę, a moja dusza nadal będzie pilnowała terenów WSO.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template