DOPISEK : Zero nadal nie wrócił na ziemię, nadal jest demonem i mieszka w zaświatach! Czyli tak jakby nie żyje. Krzyż przy jego imieniu, będzie oznaczał że Zero nie żyje. On po prostu patrzy na wszystkich z góry, jako duch.
Dlaczego dałem się w to wciągnąć? Powinienem winić siebie za tę porażkę, nie syna, któremu cudem udało się mnie zabić. Teraz tylko pytanie, czy ja umarłem? Teoretycznie tak, ale praktycznie nie. Ehh, nie cierpię dzieci. Właśnie to sobie uświadomiłem. Mogłem powiedzieć Taravii, że nie chcę mieć dzieci, zamiast udawać szczęśliwego na wieść o tym że zostanę ojcem. Przez moją głupotę, przez te zaślepienie miłością do Taravii, nie widziałem tego, że mój charakter się zmienia. Mogłem nadal być bezlitosnym, wrednym basiorem. Teraz muszę być niewolnikiem w piekle. To głupie, w cale nie tak miało być. Ukradkiem, czasem udaje mi się wyrwać i lecieć na ziemię, szkoda, że nikt mnie nie słyszy i nie widzi...Jestem zwykłym duchem...Właśnie dzisiaj, postanowiłem uciec na chwilę. Znalazłem się w naszej starej jaskini. Akurat Taravia grzebała coś w papierach. Chciałem dać jej jakiś znak, że jestem, że przy niej czuwam, ale jestem bezsilny, nic nie mogę zrobić...Chociaż..Wezmę długopis, i napiszę jej list. Moja była żona przeglądała jakieś kartki. Wziąłem jedną, i napisałem na niej : "Taravio, chcę, abyś wiedziała, że nie jesteś sama...Czuwam nad tobą, jestem twoim aniołem stróżem. Kocham najmocniej, całuję, tulę...Twój Zero. " . Taravia widząc że długopis podnosi się z biurka i ląduje na kartce, zrobiła zdziwioną minę. Myślała, że ktoś sobie robi żarty, ale kiedy zobaczyła że nikogo nie ma, chyba zrozumiała. Zamknęła oczy, i uśmiechnęła się. Miałem tylko nadzieję, że uwierzy, że jestem z nią.
C.D.N