- Oracle, Twoje imię przez przypadek nie ma ukrytego znaczenia? - zapytała podnosząc brew.
- Wyrocznia, to jego znaczenie - odpowiedziałem i znowu skupiłem się na drodze. Moje miecze pobłyskiwały w zawieszonej na moim ramieniu pochwie. Ciekaw jestem co dzisiaj będzie naszym łupem. Śmieszne. Łoś stał jak pień na środku polany.
- Magią, czy normalnie?
- To drugie. - powiedziałem i skupiłem całą swą uwagę na zwierzę. Zacząłem skradać się w gęstej roślinności, wadera podążała po prawej, ja zaś po lewej. Ruszyłem biegiem, tuż przy łosiu skoczyłem mu na grzbiet i wbiłem swoje śnieżnobiałe kły w jego ciele. Lira zrobiła to samo tylko na szyi. Po kilkunastu sekundach łoś padł, a my zabraliśmy się do jedzenia. I znowu to samo, wadera jadła inaczej. Bardziej kulturalnie i dumniej, degustując każdy gryz. Jako zwykły basior zacząłem łapczywie jeść. Mój pierwszy porządny posiłek na terenach tej watahy. Mogę tak codziennie.
- To co teraz robimy? - spytała się z uśmiechem.
- Chcę odwiedzić Dolinę Mrocznej Strugi, ale Ty nie musisz.
Wadera nic nie odpowiedziała tylko skierowała się na zachód. Do mojego upragnionego celu. Zobaczymy czy są tam demony. Zwracałem uwagę na każdy ruch i dźwięk w moim otoczeniu. Wilczyca szła spokojnym acz dość szybkim tempem. Nie zwracając uwagi na nią ruszyłem truchtem, aby jak najszybciej dobiec do Doliny.
Lira? (Leodia, o Ty podła :P)