- Cześć! Jestem Ariene. - powiedziałam.
Ona jednak nic nie odpowiedziała, tylko odwróciła się do mnie plecami uderzając moją twarz ogonem.
~ Czyli już wiedzą. ~pomyślałam.
Poszłam dalej. Moja srebrna łza spadła na kwiatek, a ten od razu usechł. Ruszyłam w stronę biblioteki. Może pouczę się nowych zaklęć. Lubiłam to robić. Po drodze minęłam białego basiora. Nie chciałam zaczynać rozmowy, ale on to zrobił:
- To prawda?
- Co? O co ci chodzi?
- Czy to prawda, że jesteś hybrydą i zniszczyłaś wymiar, w którym mieszkałaś?
- Ach to... tak, to prawda. - powiedziałam, posyłając mu nieśmiały uśmiech. Myślałam, że ucieknie jak wszyscy inni. Też bym uciekała, gdybym miała do czynienia z wilkiem, który zniszczył cały wymiar. On jednak pytał dalej:
- Jak to zrobiłaś?
- Proszę, nie mówmy o tym...
W moim oku pojawiła się łza. Przypomniała mi się cała historia. Tak bardzo nie chciałam o tym teraz mówić.
- Nalegam!
- Proszę nie.
- No dobra, ale obiecaj, że kiedyś mi o tym opowiesz.
- Może...
Basior uśmiechnął się, ale mi napłynęły do oczu łzy. Jedna z nich spłynęła mi po policzku. Wilk chciał ją otrzeć, ale w ostatniej chwili odsunęłam jego łapę.
- Nie rób tego. - powiedziałam.
- Czemu?
- Bo moje łzy ranią i sprawiają cierpienie. Potem rany długo nie chcą się zagoić, a gdy w końcu to zrobią, zostawiają blizny.
- Nie uważasz, że to trochę... em, dziwne?
- Nigdy nad tym nie myślałam... wiesz, ja już może pójdę.
Gdy już odchodziłam, basior krzyknął:
- Czekaj!
Jednak ja się nie zatrzymałam. Poszłam dalej w stronę biblioteki.
- Nie powiedziałaś jak masz na imię. - powiedział już całkiem cicho. Potem zawiedziony udał się w przeciwną stronę.
[ w bibliotece ]
Przeglądałam księgi o magii, tym razem o tej czarnej. Muszę przyznać, że kusiła mnie "ta ciemna strona mocy", ale mimo wszystko zostawałam przy białej. Musiałam walczyć ze złem, które jest ukryte w środku mnie. Ono chce mnie pokonać. Chce wygrać. Jeśli nie chciałam powtórki z przeszłości, musiałam to powstrzymać. Czułam, że im bardziej zagłębiam się w treść księgi, tym demon we mnie jest silniejszy. Zamknęłam ją z trzaskiem zaciskając oczy. Udałam się, by odłożyć ją a miejsce. Po drodze do regału, wpadłam na tego samego basiora, z którym wcześniej rozmawiałam. Książka wypadła mi z łap. Podniosłam ją siłą telekinezy. Wokół niej, utworzyła się srebrna poświata połyskując brokatem. Wydaje mi się, że widok ten musiał być co najmniej śmieszny. No bo wyobraź sobie mnie, najniższą z całej watahy, stojącą naprzeciwko prawie albo najwyższego basiora. Staliśmy w milczeniu. Ta cała sytuacja była nie zręczna. Po chwili wyminęłam go, jakby nigdy nic i odłożyłam książkę.
Paina?