Poczułam coś mokrego, spływającego mi z oczu. Nawet się nie pożegnałyśmy! To nie fair!, miałam ochotę wrzeszczeć. Ale nie wrzeszczałam, miałam poczucie, że ktoś mi towarzyszy i nie chodziło tu o ptaki czy wiewiórki. Zignorowałam to wrażenie i szłam dalej nie rozglądając się. Byłam bardzo zmęczona, wiedziałam, że dłużej tak nie pociągnę, ale szłam. Musiałam iść, znaleźć jakąś watahę albo po prostu gdzieś zamieszkać. Musiałam to zrobić, tego chciała Almost. Chciała, żebyśmy wspólnie znalazły sobie dom, gdzie mogłybyśmy razem zamieszkać. Czułam dziwną potrzebę, by spełnić jej wolę, ale nawet jeśli mi się uda, to jest już za późno, żeby Almost to zobaczyła. Przez cały dzień, głowa mnie bolała, teraz doszły jeszcze zawroty i tańczące przed oczami plamy. WODY! Zdałam sobie sprawę z tego, że nic nie piłam od wczorajszego popołudnia. W oddali zamajaczyło jakieś jeziorko, spróbowałam tam podejść. I przewróciłam się! Spróbowałam znowu, z tym samym rezultatem. Nie dawałam rady, byłam zbyt zmęczona, zbyt słaba i wyczerpana. Zaczęłam mdleć. To koniec. Już nie ma ratunku. Doczołgałam się resztkami sił do cienia pod drzewem i tak upadłam. Zobaczyłam jakąś niewyraźną plamę, pomyślałam, że to przewidzenie. Ale się myliłam.
Harbinger Ghost?