<OSTRZEGAM! DLA LUDZI O MOCNYCH NERWACH ! XD >
Wiedziałem od samego początku, że z moim synem jest coś nie tak. Nigdy nie byłem w stanie przemówić mu do rozsądku. Od jakiegoś czasu czuję, że w końcu będę musiał się z nim zmierzyć. Może Hades miał rację, co ja stworzyłem? Potwora, gorszego ode mnie, nie dość że włada czasem, to jego moce mogą być niewyobrażalnie niebezpieczne. Nie mogę pozwolić, aby on dalej stąpał po tej ziemi. Wezmę go ze sobą do zaświatów, i tam go załatwię. Nie wiem dlaczego przyszły mi do głowy takie myśli, może wraca stary, nieopanowany basior? Oby, szybciej z nim skończę. Pomimo tego że to mój syn, nie czułem żadnej skruchy, nic nie mogło mnie zatrzymać. Obudziłem się wcześniej niż wszyscy, i wsadziłem Asacrifice do worka. Zacisnąłem mocno, i teleportowałem się.
* NA MIEJSCU *
Znaleźliśmy się tam, gdzie chciałem się znaleźć. Podczas teleportacji As musiał się obudzić, bo zaczął się kręcić i krzyczeć.
- Zamknij się szczylu i słuchaj tatusia, bo to ostatnie słowa które do ciebie wypowiem. - Warknąłem ponuro. Na moim pysku znów pojawił się szyderczy uśmiech, którego nie było z jakieś 4 lata. Byłem z siebie dumny. Pociągnąłem wór po podłodze, i rzuciłem go na stół.
- Ała! Zostaw mnie! - Jęczał. Moje oczy zapłonęły ogniem, a moje demoniczne ja się odezwało. Musiałem się przemienić, niech synuś w ostatnich chwilach życia wie kim był jego ojciec. Po przemianie ------------------------------------------>
Wyciągnąłem go z worka, a moje niebieskie oczy zaświeciły. Widziałem w oczach syna strach, ale nie mogłem teraz odpuścić.
- Myślałeś synku że możesz dorównać ojcu? Panu zaświatów? Królowi demonów? Przywódcy diabłów? To ja jestem twoim najgorszym koszmarem, który własnie się zaczyna! - Zacząłem się śmiać podle i przykułem Fire do kamiennego stołu.
- Nie wiesz z kim pogrywasz ojcze, udowodnię ci, ze nie ty jesteś najsilniejszy!!!! - Wydarł się wyginając metalowe kajdany. Jednak to mnie nie zdziwiło, wiem że mój syn jest zbyt mocny jak na metal.
-Samuri Hamaro... - Wypowiedziałem zaklęcie a ze ściany wyszło 10 demonów. - Trzymajcie tego brudnego bachora, muszę z nim zrobić porządek.
Moi słudzy natychmiastowo podnieśli dzieciaka i przyczepili go do ściany. Otworzyłem swój kufer, w którym trzymam bronie.
- Będziesz zdychał powoli, w męczarniach, chcę cię do końca wyczerpać, a potem sam wbije ci zęby w czaszkę gno*u! - Warknąłem wyciągając z kufra Shiriken (Nie wiem czy dobrze napisałem) .
- Nie! Stój! Błagam ojcze...- Zaczął szlochać. Spojrzałem na niego spod byka przecierając chustką po moim pięknym nożu.
- Wolisz katanę czy maczetę? - Zaśmiałem się podle. - Katana przebije cię na wylot, to może nie...Maczeta...Też nie, zrobi zbyt wielką dziurę...Poćwiczę cela, jak trafię Shurikenem w głowę 10 punktów dla mnie syneczku.
Wiedziałem że Taravia zabije mnie za to, że torturuję naszego syna, ale przecież nie musi nic wiedzieć...
-ZOSTAW MNIE PSYCHOPATO! - Wydarł się znów. Rzuciłem swoim Shurikenem, trafiając As'a w łapę. - AAAAA!!!
Nie spodziewałem się, że mojemu synowi uda się uciec demonom. Dobra, nie uciekł. Coś powiedział, a oni natychmiast go puścili.
- Co to ma znaczyć?! Już zapomnieliście kogo się słuchacie?! - Warknąłem do demonów. Te jednak zaczęły się śmiać i zniknęły.
- Jestem od ciebie lepszy. - Warknął podnosząc głowę i trzymając w pysku zakrwawionego Shurikena. - Przyznaj mi to. Boisz się. W głębi jesteś tylko strachliwym, małym śmierdzielem...
I nagle, w nieoczekiwanej chwili Shuriken znalazł się w mojej klatce piersiowej.
- A! - Chwyciłem za broń i wyciągnąłem ją szybko ze swojego ciała. Krew lała się niezatrzymanie, ja tylko patrzyłem na swojego syna, który już chwytał po katanę.
- Asoki do mnie! - Wypowiedziałem zaklęcie, a miecz znalazł się w mojej łapie.
- Starcie tytanów. - Zaśmiał się podle mój syn. Nagle, stał się większy, był mojego wzrostu. Na pewno wypił fiolkę czasu, postarzył się...- Teraz obaj mamy szanse.
- Ty..Wypiłeś fiolkę czasu?! - Patrzyłem na niego. Nie mogłem oderwać wzroku od broni którą trzymał w lewej łapie. Wiedziałem , że wykorzysta swoje umiejętności. Asacrifice zatrzymał czas. Tego właśnie się obawiałem. On, spokojnie podszedł do mnie, i przystawił katanę do mojego gardła. Ja tylko patrzyłem, jak syn zaczyna śpiewać, i powoli zniża katanę do moich łap. Wbił mi ją w łapę, i zaczął ciągnąć w dół przecinając mi żyłę.
I torture you
Take my hand through the flames
I torture you
I’m a slave to your games
I’m just a sucker for pain
I wanna chain you up
I wanna tie you down
I’m just a sucker for pain
Gdy skończył śpiewać, skończył też rżnąć żyły we wszystkich moich łapach. Ja czułem wielki ból, jednak nie mogłem nic zrobić, stałem nieruchomo, nic, ale to nic nie mogłem zrobić. W końcu, Asacrifice zbliżył swoją broń do mojej szyi, i przeciągnął ostrzem po skórze. Teraz widziałem siebie z boku. Stałem tam, obok swojego ciała, w którym już nie było dla mnie miejsca. Ponownie stałem się bezsilnym demonem. Umarłem. Asacrifice La Blue Fire mnie zabił, mój syn. Role się odwróciły. Teraz szedłem powoli przez korytarz w stronę wielkiej sali, gdzie za pewne siedział Hades. Ukłoniłem się mu, w końcu teraz on przejął władzę.
- Przepowiedziałem ci klęskę bracie. Mówiłem, abyś go zgładził czym prędzej. Ty nie posłuchałeś, a teraz będziesz moim sługą jak reszta demonów!!! - Śmiał się Hades. Czułem się winny. Zero Black Fire nie żyje. Zabił go jego syn, w piekle. Moje ciało leżało obezwładnione na podłodze, a dorosły już Asacrifice wydarł mi z piersi serce, zmasakrował moje ciało, i odszedł. Wrócił do świata żywych...
THE END!!! ZERO BLACKFIRE NIE ŻYJE . ASACRIFICE LA BLUE FIRE GO ZABIŁ (NIKT O TYM NIE WIE, I SIĘ NIE DOWIE. JEŻELI TAK MOŻNA, AS PRZEJMUJE CAŁY MAJĄTEK ZERO (wszystkie jego przedmioty i wszystkie jego Lupus. ) .