- To co, u was codziennie są takie napady? - zapytałam z nutką ironii w głosie.
- Taaak. Popijamy sobie z nimi herbatkę o czwartej. - odpowiedział tak, jakby od dawna miał ułożoną w głowie odpowiedź. Teraz dopiero dokładniej przyjrzałam się wilkowi. Miał czerwone oczy i ostre zęby.
- Więc... Jak masz na imię? - zapytałam.
- Kaz. - odparł krótko. Po chwili ciszy dotarliśmy do jakiejś jaskini. - Tu mieszka Alfa, Taravia. Wchodź, ja zaczekam na zewnątrz. - Jakoś niezbytnio odpowiadało mi takie spotkanie w cztery oczy z przywódczynią watahy. Trochę obawiałam się, że palnę jakieś głupstwo albo coś.
- A emm... Nie powinieneś pójść jako członek i zgłosić istnienie tego-czegoś-obrzydliwego? - zapytałam z lekkim uśmieszkiem tryumfu na pysku.
Kaz?