30 listopada 2016

Od Zafiry

Podróżowałam już od bardzo długiego czasu. Codziennie pokonywałam duże odległości, z moim tobołkiem na plecach, zatrzymując się tylko po to, by nabrać sił. Piaskowa Róża spoczywała bezpiecznie w moim tobołku, żywiłam się małymi zwierzętami. Jak dotąd nigdzie nie zabawiłam dłużej niż dwa dni, tak miało być i tym razem. Przechodziłam właśnie po jakichś wyjątkowo pięknych i urodzajnych terenach, jednak nie mogłam tu zostać. Moim celem było dotarcie do Syrii, żeby sprowadzić pomoc i uwolnić moją rodzinę z niewoli. Moje łapy nie były długie, więc podróżowanie zajmowało mi trochę czasu. Postanowiłam, że nie dam się złapać mieszkańcom tych terenów, wyraźnie czułam zapachy obcych wilków. Jeśli tylko nie wejdę im w drogę, nie zobaczą mnie, będę się trzymać od nich z daleka - nic złego nie powinno się wydarzyć. Zastrzygłam uszami, dobiegł mnie jakiś trzask, potem chrobot... podejrzane. Odwróciłam się, akurat by zobaczyć monstrum, skaczące mi do gardła! Potwór nie miał uszu, a jego grzbiet był najeżony dziwnymi szpikulcami. Zadziałał we mnie instynkt. Machinalnie, nie myśląc o tym, przesunęłam łapą po ziemi. Użyłam mocy panowania nad piaskiem, sypnęłam nim bestii w oczy. To na moment ją zdezorientowało, ale ta chwila wystarczyła, bym nie oglądając się za siebie, popędziła byle dalej od potwora. No, długo tu nie zabawię!, pomyślałam z przekąsem. Ani myślę, skoro co rusz, trzeba walczyć z potworami! Biegłam co sił, gdy nagle potknęłam się o wystający korzeń i upadłam na ziemię. Boleśnie uderzyłam łapą o korzeń...
- عاهرة! - zaklęłam, nie mogąc powstrzymać gniewu
Zwijałam się na ziemi z bólu, z moją łapą na pewno nie było dobrze. No i jak ja teraz gdziekolwiek pójdę w takim stanie! A najgorsze, że ta bestia chyba zaczynała już przedzierać się przez zarośla... لعنة! Dlaczego ja! Potwór wylazł z krzaków, a ja postanowiłam, że tak łatwo mu się nie poddam. Ponownie użyłam mocy, przede mną powstał piaskowy mur. Chciałam jedynie odwrócić uwagę bestii, żeby zyskać więcej czasu na ucieczkę. Zerknęłam pod łapy, chciałam sprawdzić, która łapa została poszkodowana. Moja ucieczka nie była zbyt szybka. Okazało się, że prawa... Ufff! Gdyby złamała się lewa, ta na której nosiłam bransolety, oznaczałoby to pech do końca życia! Zobaczyłam przed sobą jakieś dziwne... Miejsce? Chyba tak, coś na kształt kryjówki, bazy czy schronienia. Pobiegłam, a raczej podpełzłam do tego miejsca i załomotałam w "bramę". 
- Otwierać! - krzyknęłam - OTWIERAĆ DO الجحيم!!
Zawsze tak reagowałam na stres, a aktualnie byłam bardzo zestresowana bo z zarośli wylazło TO-COŚ-BEZ-USZU i najwyraźniej zamierzało się ze mną rozprawić. Bosz, może oni są przyzwyczajeni do takich akcji, ja bynajmniej! Znów załomotałam z bramę. Pomału zaczynałam wpadać w panikę!

Hannibal?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template