- عاهرة! - zaklęłam, nie mogąc powstrzymać gniewu
Zwijałam się na ziemi z bólu, z moją łapą na pewno nie było dobrze. No i jak ja teraz gdziekolwiek pójdę w takim stanie! A najgorsze, że ta bestia chyba zaczynała już przedzierać się przez zarośla... لعنة! Dlaczego ja! Potwór wylazł z krzaków, a ja postanowiłam, że tak łatwo mu się nie poddam. Ponownie użyłam mocy, przede mną powstał piaskowy mur. Chciałam jedynie odwrócić uwagę bestii, żeby zyskać więcej czasu na ucieczkę. Zerknęłam pod łapy, chciałam sprawdzić, która łapa została poszkodowana. Moja ucieczka nie była zbyt szybka. Okazało się, że prawa... Ufff! Gdyby złamała się lewa, ta na której nosiłam bransolety, oznaczałoby to pech do końca życia! Zobaczyłam przed sobą jakieś dziwne... Miejsce? Chyba tak, coś na kształt kryjówki, bazy czy schronienia. Pobiegłam, a raczej podpełzłam do tego miejsca i załomotałam w "bramę".
- Otwierać! - krzyknęłam - OTWIERAĆ DO الجحيم!!
Zawsze tak reagowałam na stres, a aktualnie byłam bardzo zestresowana bo z zarośli wylazło TO-COŚ-BEZ-USZU i najwyraźniej zamierzało się ze mną rozprawić. Bosz, może oni są przyzwyczajeni do takich akcji, ja bynajmniej! Znów załomotałam z bramę. Pomału zaczynałam wpadać w panikę!
Hannibal?