Zacisnęłam szczęki na szyi basiora, uważając, aby go nie uszkodzić.
Zaczęłam powoli się wynurzać, lecz bezwładne ciało basiora niezwykle mi ciążyło. Energicznie machałam łapami, uparcie walcząc.
Łapczywie zaczerpnęłam powietrza i oparłam łeb basiora na brzegu. Spojrzałam w kierunku stojącej obok Boom i małego.
- W porządku? - zapytała wadera.
- Tak. Nie ruszajcie się, zaraz was stąd zabiorę.
Skinęła łbem, a ja z powrotem zanurkowałam. Omiotłam głębiny wzrokiem, zauważając pióra, które wolo opadały na dno. Podpłynęłam do nich i złapałam je, kątem oka wychwytując ruch po prawej. Wcześniejszy potwór poszedł na dno, lecz teraz w moją stronę płynęło coś, co przypominało sporych rozmiarów rybę. Było szybkie. Za szybkie.
Poczułam ogromny ból w łapie i falę paniki rozlewającej się po moim ciele. Energiczny ruch łapą chwilowo otłumił przeciwnika, a ja ruszyłam w górę, czując, że opadam z sił. Wypłynęłam, błyskawicznie wyszłam z wody i zaczęłam ciągnąć Harbingera w stronę Boom, byleby tylko wyciągnąć go z wody.
- Boom - wycharczałam - Ile to jeszcze będzie działać na Leloo?
- Zaraz powinno przestać.
- Pilnuj go, błagam. Ja zajmę się Duchem, jest nieprzytomny.
Usłyszałam ciche "Dobrze, In." i delikatnym ruchem łapy odwinęłam powiekę HG, wpływając na jego sny. Chciałam, by myślał o czymś przyjemnym.
Zamknęłam oczy i skupiłam się na bolącym miejscu. Prawdopodobnie zostałam zatruta, więc muszę usunąć truciznę z ciała. Mocniej zacisnęłam oczy, wiedząc, że nie mogę teraz zemdleć. Po raz pierwszy jestem naprawdę potrzebna.
Kiedy poziom trucizny w mojej łapie znacznie zmalał, a ja byłam pewna, że już się nie rozprzestrzenia. Przyłożyłam więc łapy do ciała basiora, a one zalśniły zieloną aurą.
- Ingreed, już widzę. - usłyszałam
- Dzielny chłopak. - uśmiechnęłam się, nie odwracając jednak wzroku od Ducha - Teraz musisz zaprowadzić Boom do jaskini. Kilkanaście kroków na północ, później w lewo. Tam będziecie bezpieczni.
- Dobrze. - wiedziałam, że się uśmiecha.
Odeszli, a ja zostałam sama. Niemal czułam obecność potworów, które zaraz na nas napadną.
- Harbinger, idioto, obudź się. - szepnęłam. Miałam mało czasu.
- Skoro prosisz. - zamrugał i spojrzał na mnie - Ale dlaczego od razu idioto?
Uśmiechnęłam się, pomagając mu wstać. Kilka głucholców zaczaiło się za krzakami. Czułam je.
- Musimy uciekać. - zauważył. Wciąż był słaby.
- Chodź. - ruszyłam do przodu, a on za mną.
W ostatnim momencie wpadliśmy do jaskini.
Harbinger? Boom? :)