Podniosłam jedną brew w górę, po czym posadziłam swój tyłek na trawie.
- Słuchaj Kaz, czy jak ci tam na imię. Mnie nie interesują jakieś wielkie szare kamole, które ty widocznie lubisz zbierać. Błagam, nie każ mi siedzieć tu i słuchać o tych głazach, to mnie nudzi, nie ma w tym nic ciekawego. - Warknęłam zimno i oschle. Samcowi nie do końca spodobała się moja wypowiedź na temat jego kamieni, więc na jego twarzy pojawiła się złość i zdenerwowanie.
- Już ci mówiłem, że to nie są tylko kamienie! - Mruknął podnosząc je. Położyłam uszy po sobie, i chodź wiem że w tej chwili byłabym już dawno daleko za tą watahą, jakoś na razie nie chce mi się stąd odchodzić. Tu jest pięknie, jedzenie pod dostatkiem, wszystko na miejscu. Mayi nie spodoba się to że mogłabym tu zostać. Z moich głębokich przemyśleń wyrwał mnie Kaz trząchając mną na wszystkie strony świata.
- Puść mnie! - Wydarłam się i prawie nie roztrzaskałam mu łap zębami.
- Ej, chciałem tylko przywołać cię z powrotem do rzeczywistości. - Westchnął po czym usiadł na ziemi.
- Nudzi mi się, albo zaraz znajdziesz nam jakieś zajęcie, albo ja już sobie pójdę. Wszystko, tylko nie twoje kamienie ! - Mruknęłam i spojrzałam na Kaz'a.
Kaz ?