- Best przestań! - krzyknęła, od pewnego czasu zwracała się do mnie pseudonimem, lecz mi to nie przeszkadzało - Inne wilki naprawdę będą bezpieczniejsze, kiedy mnie tu nie będzie!... Ile wilków już zabiłam?
Ariene zaczęła płakać, otarłem jej łzy, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że na moich łapach powstają rany. Usiadłem obok wadery, a przeklęty nóż wyrzuciłem, żeby Ari znów nie warzyła się czegoś spróbować.
- Best, ja nad tym nie panuję! - mówiła - Zniszczyłam już mój dawny wymiar a teraz jeszcze zabijam wilki... Proszę... Pozwól mi!
W powietrzu pojawił się nóż, tak szybko, że prawie tego nie dostrzegłem. To Ariene go wyczarowała, mogłem się założyć, nóż niebezpiecznie zbliżał się do szyi wadery. Zareagowałem instynktownie. Błyskawicznie użyłem moich mocy, patrząc Ari głęboko w oczy. Nóż, tak samo jak i sama wadera, zamarli w totalnym bezruchu. Zahipnotyzowałem ją. Czułem się przy tym podle, powinienem z nią pogadać... poza tym, trudno mi było utrzymywać ją w takim stanie. Ariene stawiała opór, a i ja sam tego nie chciałem.
- Dobra - powiedziałem - Teraz zdejmę zaklęcie, ale masz PRZESTAĆ!
Mówiłem zdecydowanym tonem.
Ariene?