- A kiedy się zdecydujesz? - spytałem
- Eee... Sama nie wiem, jak się zastanowię to powiem.
Wyraźnie chciała się mnie pozbyć.
- A jakieś podziękowania? - rzuciłem żartobliwie
- Dziękuję - powiedziała przesadnie uprzejmym i lekko sarkastycznym tonem
Powlokłem się za nią, podśpiewując pod nosem. Właściwie to nie wiedziałem dlaczego za nią idę. Może dlatego, że nie miałem nic do roboty?, nie, szedłem za nią z zupełnie innych powodów. Wyglądało na to, że zaczyna się ona niecierpliwić.
- Dlaczego się za mną włóczysz? - spytała poirytowana - O co ci chodzi?
- A nie wiem tak do końca. Jak ci w ogóle na imię?
Spojrzała na mnie spode łba, ale odparła:
- Avalanche.
- A ja Kaz. Nie bądź taka wściekła, jakby nie patrzeć, uratowałem Cię przed alfami.
- Sama bym sobie poradziła! - fuknęła
- Ta... już to widzę.
Odwróciła się na pięcie i odeszła bez słowa. Ruszyłem czym prędzej za nią. I nagle naszedł mnie wspaniały pomysł!
- Hej! - zawołałem za nią - A chciałabyś zobaczyć coś superowego?
Zerknęła przez ramię.
- A mianowicie?
- Oj, no chodź! Co Ci będę tłumaczył, sama możesz zobaczyć!
Namyśliła się przez chwilę, po czym odrzekła:
- Jeśli nie będzie to trwało specjalnie długo.
Rozpromieniłem się cały. Pokaże jej moją fortunę. W końcu Avalanche była pierwszym wilkiem jakiego spotkałem, nie licząc Boomerang, ale ona miał dużo spraw na głowie, a poza tym była ślepa. Zaprowadziłem Avalanche na moją kamienną polanę.
- Ta-dam! - zawołałem
Popatrzyła zdumiona na sterty szarych kamieni i popatrzyła na mnie jak na jakiegoś wariata. Pokręciła lekko głową.
- Dobrze. To była bardzo miła wycieczka, ale pozwolisz, że już odejdę i nie będę się zachwycać stertami kamorów. Jeśli ty to lubisz, ok nie ma sprawy, ale mnie a tą zabawę nie mieszaj. Miło było i w ogóle, ale no wiesz...
Wycofywała się coraz dalej.
- Czekaj! - krzyknąłem - Nie idź jeszcze! Zostań!
Avalanche? :)