20 listopada 2016

Od Uro

Odezwał się nieodłączny towarzysz każdej żywej istoty. Głód. Rozłożyłem skrzydła i zamachnąłem się nimi, żeby wzbić się w powietrze. Powiem tak: cudowne uczucie! Po raz setny, uświadomiłem sobie, że skrzydła odgrywają w moim życiu bardzo ważną, jeśli nie najważniejszą rolę. Rzadko kiedy, siadałem na ziemi. Budziłem się w moim gnieździe, odlatywałem żeby zapolować, a potem wracałem ze zdobyczą do gniazda i tam ją zjadałem. Moje gniazdo znajdowało się na szczycie dużego, skalnego klifu, który zwieszał się nad przepaścią, tak, że nikt nie posiadający skrzydeł, nie potrafiłby się tam dostać. Złapałem odpowiedni prąd powietrzny i skierowałem się w stronę niewielkiej polanki, na której miałem nadzieję znaleźć coś do jedzenia. Kontem oka dostrzegłem jakiś błysk. Natychmiast zatrzymałem się jak wryty, jedzenie mogło poczekać! Po chwili spadałem już, w kierunku tego błysku. Uwielbiałem wszelkiego rodzaju błyskotki! Nieważne czy był to medalion, kamyk czy puszka, ważne było to, że przedmiot błyszczał, lśnił, połyskiwał lub migotał. Co na jedno wychodzi... Wyciągnąłem szpony w stronę tego przedmiotu, znajdował się on w dosyć płytkim strumyku. Szybko go wyciągnąłem i pomknąłem do mojego gniazda. Trzymałem w szponach mały, na wpół przezroczysty kamyk. Uśmiechnąłem się z satysfakcją i dumą, u nas w rodzinie wszyscy ubóstwiali błyskotki. Rodzice zarazili mnie tym bakcylem i od tego czasu stałem się takim samym zbieraczem jak oni. Moi rodzice byli skalnymi ptakami, ja i moje rodzeństwo tak samo. Wszyscy byliśmy bardzo majestatycznymi i groźnymi ptakami. Skalne ptaki były ogromne i polowały na dużą zwierzynę. Ja byłem skalnym ptakiem.



Odłożyłem moje znalezisko w gnieździe i ponownie ruszyłem na polowanie. Zatoczyłem koło nad zaroślami, w których coś się poruszało i zapikowałem. Złapałem jelenia w szpony i zadowolony skierowałem się do gniazda. Jeleń darł się wniebogłosy, ale starałem się nie zwracać na to uwagi. Jelenie bardzo często ryczały a ten był wyjątkowo głośny. Zerknąłem na jelenia mściwie, dotrzemy do gniazda i koniec z tym jeleniem! Tyle, że... to nie był jeleń. To był wilk. Najprawdziwszy najbardziej realny na świecie wilk, a właściwie to wadera. Błyskawicznie znalazłem się na ziemi i puściłem waderę. Spanikowałem! Rodzice opowiadali mi o wilkach. Podobno doszczętnie oskubują skalne ptaki z piór, obdzierają je ze skóry, a potem na dokładkę, pożerają żywcem. O zgrozo! Natychmiast, nawet nie siadając na ziemi, zamachałem skrzydłami i próbowałem odlecieć. Poczułem, że coś oplata mi skrzydła, nie mogłem ich rozłożyć i spadłem! Zacząłem się szamotać. To uczucie było nie do zniesienia! Gniew dodał mi sił i udało mi się rozerwać sieć, którą zarzuciła na mnie wadera. Zawarczałem. Ten dziwny nawyk miałem od dzieciństwo, mimo, że żaden inny skalny ptak nie wydawał takiego dźwięku. Ona próbowała związać moje skrzydła! Ogarnęła mnie okropna wściekłość. Ona  chciała odebrać mi zdolność latania! Podszedłem do niej i przycisnąłem do ziemi. ONA CHCIAŁA MNIE UZIEMIĆ!! Nie daruję jej tego! 



                                                                       Kianixie?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template