- Mogę iść z tobą? - zapytałam. Basior westchnął.
- Nie, księżniczko. - spojrzał na mnie. - Jeszcze nie.
- To kiedy? - udałam zawiedzioną.
- Jak rana się zabliźni - Raiden zaczął powoli iść.
- Ale wrócisz szybko?
- Tak. - usłyszałam w odpowiedzi. Po chwili basior zniknął mi z oczu. Spoglądałam to na bransoletkę, to na naszyjnik. Są piękne. Na dworze było bardzo przyjemnie. Obróciłam się na grzbiet, po czym się wyciągnęłam. Trawa miała piękny zapach. Jeszcze raz spojrzałam na bransoletę. Chyba nigdy jej nie zdejmę tak jak naszyjnika. Zaczęłam nucić pod nosem jakąś melodię. Nawet nie pamiętam, skąd ją znam. Po prostu nuciłam. Zamknęłam oczy. Byłam w pewnego rodzaju transie. Nie wiem ile czasu tak leżłam, ale z transu wyrwał mnie mokry nos mojego narzeczonego.
- Cześć, Yyyy - powiedział. - przyniosłem śniadanie. Uśmiechnęłam się i otworzyłam oczy. Obok mnie leżał martwy jeleń.
- Dziękuję. - powiedziałam, siadając. Basior zaczął mi się przyglądać.
- Nie zjesz ze mną? - zapytałam.
- Zjem, zjem. - odpowiedział, po czym zabrał się do jedzenia.
- Mam pytanie. - podniosłam łapę.
- Jakie? - basior popatrzył na mnie.
- Chciałbyś mieć szczenięta? - zapytałam.
- Nie za wcześnie na taką rozmowę?
- Nie wiem. - uśmiechnęłam się. - Ale chciałbyś, czy nie?
- Może... - Raiden oparł o mnie głowę. Nastała krępująca cisza.
- To co, kiedy ślub, książę? - zamknęłam oczy.
Raiden? Kiedy?