Matka rzuciła mi groźne spojrzenie, co jednak nie zrobiło na mnie wrażenia. Wiedziałam, że nie jest ona w stanie mnie do czegoś zmusić. Nagle przyszła mi do głowy myśl. Zmieniłam plan działania.
- Dobrze... - mruknęłam niechętnie, by udać moje niezadowolenie.
Podreptałam do domu z markotną miną. Nie była ona jednak szczera. W głębi mnie malował się złośliwy uśmiech. Weszłam do pokoju, a gdy rodzice z niego wyszli rzuciłam się na moją skarbonkę. Znajdowało się w niej 700 L. Za mało... wychyliłam łepek przez drzwi. W salonie nikogo nie było. Zajrzałam do komody. Nie ma... szafka, też nie. Przeszukałam każdą możliwą skrytkę w tym domu. W końcu zajrzałam do małego barku gdzie ojciec trzyma wino i kieliszki. Był tam. Jego portfel. Wyjęłam z niego równy tysiąc. Napiłam się jeszcze jeden, mały łyk wina z otwartej butelki i popędziłam do sklepu. Nie muszę chyba tłumaczyć, dlaczego był zamknięty. W końcu kto w środku nocy siedzi za ladą sklepu, gdy wszyscy śpią? Najciszej jak tylko mogłam, włamałam się do środka i zabrałam dokument dorosłości. Pieniądze zostawiłam na ladzie i wyszłam. W mojej głowie pojawił się głos. Czy na pewno chcesz to podpisać? Właściwie nie wiem skąd on. Byłam tego pewna i podjęłam już decyzję. Chwyciłam za pióro i przyłożyłam je do papieru. Jednym ruchem złożyłam na nim podpis. Z początku nic się nie stało, jednak chwilę później otoczyła mnie bariera zielonego światła. Wokół uniósł się bym w tym samym kolorze. Uniosłam się lekko nad ziemią i zaczęłam się przemieniać. Gdy dym i światło zniknęły, stanęłam na ziemi. Byłam wyższa. Miałam brązowe włosy i małe skrzydła. Zamachałam nimi kilka razy, lecz nie mogłam się unieść. Była za małe...
Zadowolona poczęłam iść w nieznanym mi kierunku. W końcu natknęłam się na tego samego basiora, co kilka minut temu. Z początku mnie nie poznał, ale potem chyba dostrzegł we mnie białego szczeniaka.
Chinmoku?