- Którą bierzesz? - zapytałam, szepcząc.
- Tą po lewej. - odpowiedział. Kiwnęłam głową. Kładłam łapy na ziemi bezszelestnie. Spojrzałam na Raidena pytającym wzrokiem.
- Gotowa? - basior przygotował się do skoku. Skinęłam głową. Skoczyliśmy prawie jednocześnie. Wylądowałam na grzbiecie łani. Ta zaczęła wierzgać i wymachiwać swoimi kopytkami. Wgryzłam się w jej kark. po chwili leżała martwa. Spojrzałam na Raidena. Basior szybciej niż ja uporał się ze zwierzakiem.
- Idziemy do jaskini czy zostajemy tutaj? - zapytałam.
- Jak chcesz. - basior obrócił głowę w moją stronę. Popatrzyłam w górę. Na niebie zbierały się chmury i zaczął wiać nieprzyjemny wiatr.
- Może chodźmy do domu. - powiedziałam, biorąc do pyska zwierzę. Raiden skinął głową. Razem zanieśliśmy jedzenie do domu, po czym zaczęliśmy śniadanie. Mieliśmy dwie łanie i wcześniej upolowanego zająca.
- Smacznego, Raidenie. - uśmiechnęłam się, po czym zanurzyłam kły w mięsie.
- Smacznego, Yyyy. - basior zaczął posiłek. Po skończonym śniadaniu musiałam zbierać się na wartę.
- I jak? Smakowało ci? - usłyszałam głos męża.
- Jasne. - wstałam, uśmiechając się. Basior odwzajemnił uśmiech. Przytuliłam się do niego na pożegnanie i wyszłam z jaskini.
- A, Raiden, możesz naprawić ten przeciąg w jaskini? - stanęłam, odwracając lekko głowę w jego stronę. - Zimnoooo jest rano.
- Oczywiście. - odpowiedział.
- To pa! - rzuciłam, wychodząc. Gdy dotarłam na miejsce, zaczął padać deszcz.
- No świetnie. - mruknęłam do siebie. Obejrzałam się dookoła. Widziałam tylko krople deszczu, zwierzynę przemykającą obok drzew. Muszę stać tu godzinę. Westchnęłam. Na pewno się przeziębię. Po skończonej warcie zaczęłam wracać do domu. Zaczęłam trząść się z zimna. Powoli stawiałam łapy na mokrej ziemi. Po 30 minutach doszłam do domu. Widać Raiden na mnie czekał.
- Will, gdzie tyle... - basior zobaczył moje mokre futro. - Mocno zmarzłaś?
- Troszkę... - kichnęłam. Raiden z troskliwym wyrazem pyszczka przysuną się do mnie.
- Chodźmy do jaskini. - powiedział cicho.
- Dobrze... - powiedziałam drżącym głosem. Basior zaprowadził mnie do jaskini. W domu było ciepło. Szybko się rozgrzałam i przestałam kichać. Położyłam się obok basiora i, mimo wczesnej godziny, zasnęłam. Obudził mnie zapach świeżej krwi. Mimowolnie otworzyłam jedno oko. Przede mną stał mokry basior ze zwierzyną w pysku.
- Raiden! Czemu polowałeś, gdy jest tak zimno i pada deszcz?! Mogłeś się przeziębić! - posłałam mu mordercze spojrzenie. Mój mąż był widocznie zmieszany.
- Ja... pomyślałem, że... może byś coś zjadła. - basior popatrzył mi w oczy. Uśmiechnęłam się.
- Dziękuję, kochanie. - przytuliłam się do Raidena. - Ja po prostu nie chcę, żebyś się przeziębił.
- Wiem, żono, wiem. - basior zaczął muskać moje ucho. - Zjesz ze mną obiad, księżniczko?
- Z wielką przyjemnością, książę. - pocałowałam go w policzek, po czym zabraliśmy się do posiłku. Mięso było wyborne - nie za chude, nie za tłuste, po prostu idealne.
*parę godzin później*
Razem z Raidenem położyliśmy się na trawie przed jaskinią. Spojrzałam na nocne niebo. Jak zwykle było usłane milionem jasnych gwiazd. Oparłam głowę o basiora leżącego obok.
- Zobacz! To wygląda jak motyl! - wskazałam łapą jeden z gwiazdozbiorów.
- Masz racje. - uśmiechnął się. - A tamto jak wilk.
- Niebo jest piękne ten nocy. - powiedziałam. Raiden przytaknął. Nasze pyszczki były bardzo blisko. Po chwili zatknęły się, tworząc pocałunek. Przymknęłam oczy. Słyszałam jego miarowy oddech, czułam jego zapach. Po chwili odsunęłam głowę.
- Wiesz, że cię kocham? - zapytał.
- Wiem, ale ja cię mocniej. - uśmiechnęłam się. Basior zaśmiał się serdecznie.
- Może już chodźmy? - Raiden popatrzył na mnie.
- Jeszcze chwilę. - ziewnęłam.
- Jesteś już zmęczona, chodź. - powiedział.
- Nie. - uparłam się. Mój mąż po chwili wziął mnie na swój grzbiet i zaczął iść do domu.
- Ej! - zaprotestowałam. - Ja nie chcę!
- Nie marudź. - mruknął basior. Zaniósł mnie prosto do jaskini. Gdy byliśmy w domu, zlazłam z Raidena i położyłam się.
- Nie gniewaj się, Yyyy. - powiedział. - Widzę, że jesteś już zmęczona.
- Troszkę... - przymknęłam oczy.
- Dobranoc. - powiedział, przysuwając się do mnie.
- Dobranoc. - wtuliłam się w jego futro i zasnęłam.
* dwa tygodnie później *
Leniwie otworzyłam oczy. Zobaczyłam Raidena leżąco obok.
- Dzień dobry, księżniczko. - powiedział z uśmiechem. - Jak tam?
- Ciepłooo. - mruknęłam. Basior chwilę pobawił się moim uchem, po czym wstał.
- Nie idźźźźźźźźź. - mruknęłam.
- Idę na wartę, zaraz wracam. - rzucił, wychodząc. Przewróciłam się na grzbiet. Jestem bardzo głodna. Momentalnie zrobiło mi się niedobrze. Wybiegłam z jaskini i zwymiotowałam. Oj, źle ze mną. To raczej nie chodzi o jedzenie. Może bardziej się przeziębiłam, niż myślałam. Muszę wybrać się do medyka. Poszłam lasem, tak żeby nikt mnie nie zauważy. Nie wiem dlaczego. Tak po prostu. Mój kaprys. Weszłam do jaskini medyka.
- Dzień dobry. - mruknęłam. Znowu zrobiło mi się niedobrze.
- Witam. - powiedziała medyczka. - Co się dzieje?
- Jest mi niedob... - zatknęłam pyszczek łapą. Wadera szybko podsunęła mi jakieś kamienne naczynie. Zwymiotowałam po raz kolejny. Wadera zaczęła osłuchiwać mój brzuch.
- Coś jeszcze? - zapytała.
- Jestem jakoś dziwnie głodna, bardzo głodna. - powiedziałam. Rozejrzałam się dookoła. Zauważyłam tylko białą waderę siedzącą przed wilkiem z wiankiem na głowie. Z powrotem spojrzałam na medyczkę.
- I co, jakaś grypa, czy co? - zapytałam. - Jakie choróbstwo mnie dopadło?
- Jeśli ciążę można nazwać choróbstwem, to właśnie cię dopadło to, moja droga. - powiedziała. Przełknęłam ślinę.
- To... to... znacz....znaczy, że będę mamusią? - otworzyłam szerzej oczy.
- Na to wygląda. - wadera uśmiechnęła się serdecznie. Na moim pyszczku powoli zaczął malować się uśmiech.
- Więc nie możesz się zbytnio denerwować i, przede wszystkim, uważać na siebie i szczenięta. - poradziła mi medyczka. Kiwnęłam głową. Raiden wróci za piętnaście minut.
- Do widzenia! I dziękuję! - wybiegłam z jaskini.
- Nie śpiesz się tak! - zawołała. Zwolniłam tempo. Muszę na siebie uważać. Tak powiedziała medyczka. Dziesięć minut później byłam w domu. Raidena jeszcze nie było. Położyłam się jak gdyby nigdy nic. Przymknęłam oczy. Po chwili usłyszałam kroki Raidena.
- Hej, Yyyy. - powiedział, uśmiechając się do mnie.
- Raiden, ja muszę ci coś powiedzieć... - spojrzałam na basiora.
- Słucham, Will. - mój mąż położył się obok mnie.
- Bo wiesz, Raidenie, zostaniesz tatusiem. - uśmiechnęłam się nieśmiało.
Raiden? Niespodzianka <3