2 marca 2017

Od Lumy c.d Chinmoku

- Chinmoku
- Luma - przedstwiłam się, po czym parsknęłam śmiechem. Dopiero wtedy do mnie dotarło. Serio? Chinmoku? Rymuje się z ciućmoku. W sumie to nie taki głupi pomysł, bo idealnie to do niego pasuje. Ciućmok. Towarzyszący mi basior ma akurat takiego pecha, że oficjalnie mianuję go moim "workiem treningowym". No bo w końcu nawet jego imię mnie zachęca. To tak jakby zrobił transparent i napisał na nim "Pośmiej się ze mnie". A gdyby ułożyć cały wierszyk? Mogłoby to lecieć tak. Chinmoku, Chinmoku, ach Ty Ciućmoku. Nie znam Cię nawet roku, a wiem już, że będziesz jak rzęsa w oku. Albo. Chinmoku Ciutroku, patrząc na Ciebie z boku, nie odstępujesz nawet kroku, szlachetnej rasie ćwoków. Mogłabym tak godzinami. To przednia rozrywka, jednak tak ograniczona istota, jak owy wilk, mogłaby nie zrozumieć mojej intencji. A tłumaczenie tego tak nielotnemu umysłowi to, jak walenie głową w mur. Bez sensu.
Basior leżał rozłożony na grubym konarze, więc musiałam wysoko zadzierać pyszczek, by na niego patrzeć. Widząc jego kpiący uśmieszek, miałam ochotę mu go zetrzeć. Najlepiej jakimś mocnym ciosem albo błyskawicą. Albo kamieniem, patykiem. Byle czym, tym co pierwsze napatoczyłoby się pod łapkę. Jednak szybko zrezygnowałam z tego pomysłu. Po co mam tracić energię na jakiegoś nieokrzesanego gbura? Lub mu zdradzać swoje umiejętności? Element zaskoczenia jest bardzo ważną częścią taktyki. Co prawda nie stanowił on dla mnie nawet najmniejszego zagrożenia. Po prostu arogancki d*pek, który myśli, że jest kimś fajnym. I nic więcej. Ale przynajmniej nie jest to kolejny pełen wilczej słodyczy i uroku psiak, którego napotkałam na drodze. Tylko co on tutaj robił? Nie znałam go. Czyżby nowy w watasze? Chmara wilków przewija się wte i wewte. Nie w sposób zapamiętać, nie mówiąc już o zapamiętaniu imion czy całej reszty. Niby powinnam, no bo jestem medykiem i dziwne by było, gdybym za każdym razem pytała o takie bzdury. No ale kto by się tego czepiał? Jak nie chcą korzystać z moich usług, nikt ich nie zmusza. Niech szukają innego uzdrowiciela. No ale nie o tym. Basior wyjątkowo działał mi na nerwy. Irytowała mnie sama jego obecność, a gdy tylko się odezwał, myślałam, że krew mnie zaleje. Puchatek? Czyżby sugerował, że jestem gruba? Nie dość, że arogancki to jeszcze bezczelny. Impertynencki prostak. Żadnej waderze nie można tak powiedzieć, nieważne jak by wyglądała. Podkreślam, żadnej. Tak ordynarne i niestosowne zachowanie należy tępić zawczasu, żeby czasem się nie namnożyło, wtedy by tylko jeszcze więcej szkód mogło wyrządzić. Tak więc ja już tego dopilnuję.
- Jesteś wyjątkowo zuchwały i bezczelny jak na kogoś, w tak złym położeniu. To bardzo odważne z Twojej strony. Chociaż ja raczej nazwałabym to głupotą. Chyba nie wiesz, kiedy powinieneś ugryźć się w język. Radzę się tego nauczyć, to bardzo przydatne takim jak Ty - coś czułam, że to nie będzie początek pięknej, długiej przyjaźni. Basior irytował mnie jak mało kto, więc większe jest prawdopodobieństwo, że się nawzajem wykończymy, niż polubimy.
- Czyżbyś mi groziła, Puchatku? - prychnął. Najwidoczniej nie znudziło mu się to przezwisko. No ale dobrze, skoro tak chce, to się tak zabawimy. Tyle że ta gra, będzie na moich zasadach i żeby później nie było. Sam zaczął.
- Ależ skąd! - oburzyłam się - Ja miałabym grozić? Taki delikatny i mięciuteńki Puchatek? Nie widzisz tej słodyczy i niewinności? To była przecież tylko przyjacielska porada, Ciućmoku.

Chinmoku? xd

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template