Moje oczy zwęziły się, wzrok stał pełen podejrzeń, a z mojego gardła dało się słyszeć warczenie.
- A więc wyjaśnijmy sobie... - zacząłem złowróżbnie cichym tonem - Panience się wydawało, że może od tak sobie przyjść i rozweselać świat? Niestety. Otóż nie może.
Wadera przełknęła nerwowo, nic nie mówiąc. Uniosłem pytająco brew, wtedy dopiero wydobyła z siebie drżącym głosem:
- N-no bo... Tu by-było tak smutno jakoś...
Zerknęła na mnie z, o dziwo, lekkim uśmiechem.
- Więc panienka pomyślała sobie - prychnąłem sarkastycznie - "Przecież to Dolina Mrocznej Strugi, a każdy wie, że takie miejsca powinny tętnić życiem! Tak, kolorowa koza powinny załatwić sprawę!"
Podczas odgrywania tej parodii przykucnąłem, tak by znaleźć się mniej więcej na poziomie wadery. Madness, bo tak mi się wadera przedstawiła, wymamrotała coś niewyraźnie.
- Co tam bełkoczesz?
- Nic, po prostu... - zająknęła się - to NIE BYŁA koza.
Parsknąłem czymś w rodzaju ironicznego śmiechu wywracając przy tym oczami. Madness ponownie się odezwała:
- Słuchaj, może jednak się dogadamy? - zaproponowała nieśmiało
- A co ty, myślisz, że Cię pożre?! - zarechotałem, jakby to był najlepszy dowcip jaki usłyszałem w swym życiu - O rety, a więc boimy się demonów, tak? - mówiłem do niej jak do szczeniaka
Właściwie to jej strach był uzasadniony... Ale przecież nie przyznam jej racji! Nie skrzywdziłbym członka watahy, nawet jeśli jego tęczowe kozy (czy tam sarny) tak bardzo by mnie wkurzyły. Sam lubiłem spędzać czas w Dolinie Mrocznej Strugi, sam nie bardzo wiedziałem dlaczego.
- No to... - powiedziała wadera - Jeśli nie jesteś zły, może rozejdziemy się każdy w swoją stronę? Chyba, że... Jesteś zainteresowany zdobywaniem nowych przyjaźni?
Wybałuszyłem na nią oczy. Madness jeszcze coś mówiła, ale ja nie słuchałem. Kontem oka zarejestrowałem jakiś ruch za pobliską skałą. I na pewno nie był to żadne wilk z watahy. A jeśli nie wilk z watahy, to z pewnością nie mogło to być nic przyjaźnie nastawionego...
- Więc pozwolisz, że ja... - wadera postąpiła krok w tył, a ja rzuciłem się w jej kierunku, osłaniając Madness przed atakiem demona
Zrobiłem unik, wciąż zasłaniając Madness sowim ciałem.
- Uciekaj, już! - zawołałem
- Nigdzie się nie wybieram! - odkrzyknęła z determinacją
Zawarczałem, czy ona musi być taka uparta?! Znów wykonałem unik. Prawie udało mi się złapać demona pazurami, ale mi się wymknął.
- Na co jeszcze czekasz?! - krzyknąłem do Madness - UCIEKAJ!!
Ale ona chyba próbowała jakoś mnie wyminąć, chyba żeby znaleźć się bliżej demona... Nie miałem pojęcia co kombinuje.
Madness? Tylko mnie nie porzuć ;)