Mimo mojej wewnętrznej rozterki podeszłam do niego i, zanim dokończył zdanie, zanurzyłam łeb w jego ciemnym, szorstkim futrze. Jakoś nie potrafiłam mieć do niego pretensji, a w szczególności mu tego wyperswadować.
Odetchnęłam, kiedy ten niepewnie odwzajemnił gest, i uniosłam spojrzenie, odnajdując jego hipnotyzujący wzrok.
- No, ekhem, myślę, że możesz po prostu coś upolować - odezwał się.
- Taki banał? Naprawdę?
Skrzywiłam się. Mój wzrok złagodniał dopiero wtedy, kiedy dostrzegłam jego zmęczenie. Czyżby miał jakieś problemy? Czemu nie zauważyłam tego wcześniej?
- Hej, Harbinger, wszystko w porządku? - zapytałam, a ten przez kilka sekund błądził wzrokiem po ziemi.
- Oczywiście, że tak - jego stanowczy głos prawie mnie przekonał. Prawie.
- Mi możesz powiedzieć... - przybliżyłam się do niego, znów zaczynając się martwić. - Jakieś problemy z Leloo i spółką?
Posłał mi tylko lekki, wymuszony uśmiech i na tym zakończył temat. Coś się działo. A może tylko przesadzałam? Westchnęłam w duchu i przymknęłam na moment oczy.
- To chodź, upoluję coś - uśmiechnęłam się ciepło. Skinął łbem.
Ruszyliśmy w kierunku lasu. Wilgotne powietrze i wiszące nad nami chmury w połączeniu z pociemniałymi liśćmi wręcz wrzeszczały, że jest jesień.
Nie za bardzo wiedziałam gdzie idę i nie mogłam się skupić na wytropieniu zwierzyny.
- To... Jak idzie ci trening z młodymi? - zapytałam, spoglądając ukradkiem w jego kierunku.
Harbinger? Troszkę bez składu i ładu, ale nie wiedziałam co pisać :v