- Cześć... - powiedziałam, jakby pusto i bez życia.
- Hej. - mruknął nie odwracając wzroku w moją stronę.
Ja również schyliłam się do rzeki i zaczęłam pić małymi łyczkami. Brzeg mojego kaptura przemoczył się i przykleił do mnie, jak to zwykły robić mokre tkaniny. Oddzieliłam wodę od materiału i wrzuciłam z powrotem do rzeki. Dzięki magii przyszło mi to z łatwością i nie trwało dłużej niż kilka sekund. Basior zerknął ukradkiem na moje czyny lecz zrobił to tak, że większość wilków z pewnością by tego nie zauważyła. Nie będę kłamać, onieśmielał mnie i to wyjątkowo. Starałam się tego jednak nie okazywać, choć sprawiało mi to nie małą trudność. W pewnej chwili mój wzrok zatrzymał się na ciasno zapiętych paskach na łapach wilka.
- Nie za ciasno ci? - spytałam.
- Nie wiem o czym mówisz... - mruknął nie odrywając się od rzeki.
- O tych paskach na łapach, durniu!
Dlaczego tak ostro zareagowałam? Może dlatego, że mi na nim zależy? Ale... co z przysięgą? Bez mocy byłam niczym bezbronny króliczek. Mały, zakapturzony króliczek z mieczem świetlnym.
Kiv?