- Mamy intruza! - krzyknął.
W przeciągu paru sekund zbiegło się ich więcej. Walczyłam, broniłam się jak mogłam. Było ich za wiele. Jeden z nich powalił mnie na ziemię i przycisnął do niej z całych swoich sił. Drugi przyłożył do mojej szyi dziwne ostrze, bym nie próbowała się wiercić. Jeszcze inny skuł moje łapy kajdanami blokującymi moce. Prowadzili mnie przez jakąś piwnicę. Na około widziałam jedynie drzwi. Drzwi z kratami, które z pewnością nie wróżyły nic dobrego. Pchnęli mnie do jakiegoś lochu, po czym odeszli. Kajdany w jakiś magiczny, nie zrozumiały dla mnie sposób przemieniły się w obrożę. Przemieniłam się w anioła. Może należało to do moich mocy, ale była to cząstka mnie. Na to nawet najcięższe zaklęcie nic nie poradzi. Zaczęłam płakać, a pod moimi oczami pojawiły się koryta krwi. Usłyszałam coś z drugiego końca pomieszczenia. Było ciemno, nie widziałam za wiele. Podeszłam bliżej i ujrzałam zarys sylwetki Beasta. Podbiegłam do niego i objęłam. Ten się uśmiechnął, lecz nic nie powiedział. Milczał... usłyszałam dzwonienie łańcucha. Jedna z jego łap przykuta była do ściany.
- Beast... - szepnęłam - Przepraszam, nie tak miało wyjść... mieliśmy oboje wrócić do domu.
- Nie martw się Ariene... dom jest tam, gdzie jesteś ty.
Otarł moje łzy, nie zważając na ich raniące właściwości.
Beast? Wymyśl coś, bo mi się nie chce :p