- Nie opuszczaj
mnieeeee. - jęknęłam. Nie usłyszałam odpowiedzi, gdyż
Raiden wyszedł. Westchnęłam. O ile się nie mylę, warta trwa godzinę. Chyba tak. Czy naprawdę muszę wstać? Najchętniej poczekałabym na
Raidena tutaj, wcale się nie ruszając, ale nie mogę. Muszę coś zjeść. Wywlekłam się powoli z jaskini. Do moich płuc wdarło się zimne, orzeźwiające powietrze, poczułam wiatr w futrze. Uśmiechnęłam się lekko. Obok naszej jaskini rosły dwa stare dęby. Ich liście powoli zaczęły zmieniać kolor, co wskazywało na jesień. Pory roku tak szybko się zmieniają. Jest lato, a nim się obejrzysz, już jest jesień. Rozciągnęłam się. Zaczął mi doskwierać głód. Dawno nie polowałam i nie wiem, czy nie wyszłam z formy. Postanowiłam zaczaić się na coś mniejszego, na przykład zając. Otworzyłam szerzej moje zaspane oczka. W lesie nie było za dużo zwierząt, ale parę dostrzegłam. Wśród nich był jeden zajączek. Zaczaiłam się w krzakach. Powoli podchodziłam do zwierzęcia. Postawiło uszy, wypatrując czegoś. Zanim zając zdążył się ruszyć, już był martwy. Zaniosłam zdobycz do jaskini. Przy wejściu spotkałam
Raidena. Weszliśmy do jaskini.
- Witaj, mężu. - powiedziałam, odkładając zająca, którego zjemy później na śniadanie.
- Witaj, żono. - basior zbliżył się do mnie.
- Dlaczego mnie opuściłeś dzisiaj rano? - udałam obrażoną.
- Musiałem iść na wartę. - odpowiedział z uśmiechem.
- Moja jest za trzy godziny. - spojrzałam mu w oczy.
Raiden przytknął swój nos do mojego. Uniosłam pytająco brew, odwzajemniając uśmiech.
Raiden? ;) Przepraszam, że krótkie.