Przytaknęłam nieśmiało, wciąż czując strach.
- Wróciła... - szepnęłam - i nie jest sama...
W moją stronę poleciał talerz. Trafiłby w moją głowę, gdybym w porę nie przesunęła się w stronę basiora.
- Kim jest ten drugi?
- Nie wiem... - i wtedy doznałam olśnienia - Paina... był przyjacielem Laos. Zginął razem z nią. Lubiliśmy się. - spuściłam głowę - A raczej on lubił mnie... - dodałam szeptem.
W mojej głowie pojawił się paraliżujący pisk. Zacisnęłam zęby i zakryłam swoje uszy łapami. Zamknęłam oczy, a mimo to, mogłabym przysiąc, że Niff mi się przygląda. Rzeczą oczywistą było, iż on nie słyszał tego co ja. Pisk ustał. Zastąpiły go głośne, niezrozumiałe szepty. Z niepokojem rozejrzałam się po pokoju. Tym razem on również to słyszał. Jedna z poduszek poleciała prosto w nas. Złapałam ją i rzuciłam obok siebie. Przez szepty przebijała się melodyjka pozytywki.
- Paina odszedł... - szepnęłam - Chciał zabrać ze sobą Laos, ale się nie dała.
Basior przytaknął i zaczął się nad czymś zastanawiać. Miałam tylko nadzieję, że nie zastanawiał się nad tym, co zje na śniadanie, lecz nad tym, jak pozbyć się ducha.
- Nie... - po moim policzku spłynęła kolejna łza, zostawiając na sobą głęboką ranę.
- Co jest?
- Mam raniące łzy...
- Nie, o czym sobie przypomniałaś?
- W sypialni, piąta szuflada od góry, w komodzie po lewej stronie...
Jedna z moich łez spadła na łapę Naff'a. Ten lekko ją odsunął, jednak się nie skrzywił, ani nie wydał z siebie żadnego odgłosu.
- Uspokuj się Ariene. Mów o co chodzi.
- Trzymam tam mały pistolet... - wydusiłam przez łzy.
- Po co ci on?!
Nic nie odpowiedziałam. Właściwie nie wiedziałam, po co go tu trzymam. Brat mi go kiedyś dał. Powinnam go wtedy nie przyjmować. Teraz było jednak za późno. Pistolet leciał w moim kierunku. Zatrzymał się, gdy dotknął boku mojej głowy. Szepty ustały. Zamknęłam oczy i dusząc się łzami, szepnęłam:
- Zrób coś, proszę...
- Wróciła... - szepnęłam - i nie jest sama...
W moją stronę poleciał talerz. Trafiłby w moją głowę, gdybym w porę nie przesunęła się w stronę basiora.
- Kim jest ten drugi?
- Nie wiem... - i wtedy doznałam olśnienia - Paina... był przyjacielem Laos. Zginął razem z nią. Lubiliśmy się. - spuściłam głowę - A raczej on lubił mnie... - dodałam szeptem.
W mojej głowie pojawił się paraliżujący pisk. Zacisnęłam zęby i zakryłam swoje uszy łapami. Zamknęłam oczy, a mimo to, mogłabym przysiąc, że Niff mi się przygląda. Rzeczą oczywistą było, iż on nie słyszał tego co ja. Pisk ustał. Zastąpiły go głośne, niezrozumiałe szepty. Z niepokojem rozejrzałam się po pokoju. Tym razem on również to słyszał. Jedna z poduszek poleciała prosto w nas. Złapałam ją i rzuciłam obok siebie. Przez szepty przebijała się melodyjka pozytywki.
- Paina odszedł... - szepnęłam - Chciał zabrać ze sobą Laos, ale się nie dała.
Basior przytaknął i zaczął się nad czymś zastanawiać. Miałam tylko nadzieję, że nie zastanawiał się nad tym, co zje na śniadanie, lecz nad tym, jak pozbyć się ducha.
- Nie... - po moim policzku spłynęła kolejna łza, zostawiając na sobą głęboką ranę.
- Co jest?
- Mam raniące łzy...
- Nie, o czym sobie przypomniałaś?
- W sypialni, piąta szuflada od góry, w komodzie po lewej stronie...
Jedna z moich łez spadła na łapę Naff'a. Ten lekko ją odsunął, jednak się nie skrzywił, ani nie wydał z siebie żadnego odgłosu.
- Uspokuj się Ariene. Mów o co chodzi.
- Trzymam tam mały pistolet... - wydusiłam przez łzy.
- Po co ci on?!
Nic nie odpowiedziałam. Właściwie nie wiedziałam, po co go tu trzymam. Brat mi go kiedyś dał. Powinnam go wtedy nie przyjmować. Teraz było jednak za późno. Pistolet leciał w moim kierunku. Zatrzymał się, gdy dotknął boku mojej głowy. Szepty ustały. Zamknęłam oczy i dusząc się łzami, szepnęłam:
- Zrób coś, proszę...
Niff? Gdyby były jakieś błędy, to przepraszam. Ciężko się pisze z tableta na lekcji >.<