- Coo? - skrzywiłem się. - Ty tak poważnie?
Jej ciepły śmiech przeciął letnie powietrze.
- Jesteśmy zaręczeni, to przecież następny krok.
Westchnąłem i odwróciłem wzrok. Ślub? Teraz?
- Wiesz, Will, ja nie wiem...
- Oj tam, przecież mówiłeś, że mnie kochasz.
Przełknąłem ślinę.
- Tak, ale wiesz, ślub to...
Uniosła brew, powoli zaczynając się irytować.
- Nie za wcześnie?
- Raiden! Masz zamiar wziąć ślub jak będziemy niedołężni?!
Jej kolorowe, rozgniewane oczy świdrowały mnie na wskroś. Kuliłem się pod ich naporem.
Jak ona to robi?
- Nie, ale zaraz będziesz chcieć mieć szczeniaki...
- Oczywiście, że tak - uśmiechnęła się na samą myśl. - Wymyśliłam już imiona.
Krew odpłynęła mi z mózgu.
- Rize, Zefir, Hide...
Ona robi to specjalnie?
- ...Kio, Dyname...
Błądziłem wzrokiem po burej ziemi.
- Co o nich myślisz? - zapytała w końcu, a ja spojrzałem na nią nieobecnym wzrokiem.
- Są śliczne, ale ja naprawdę myślę, że...
- Oczywiście to tylko pierwszy miot.
Jeszcze chwila, a miałbym stan przedzawałowy.
Zazgrzytałem zębami. Jej rozbawiony wzrok mówił mi, że tylko ze mnie żartuje, ale z waderami nigdy nic nie wiadomo.
Skąd niby miałaby wziąć tyle imion? Przecież nie wymyśliła ich na poczekaniu. Wziąłem głęboki wdech i spojrzałem na nią błagalnie.
- Powiedz, że żartujesz...
Wybuchnęła śmiechem, a ja odetchnąłem z ulgą.
- Ale to i tak cię czeka - zaznaczyła, opierając na mnie głowę. - Mogę ci to obiecać!
- Kiedy już będziemy mieć szczenięta - nie wierzę, że to mówię - obiecuję, że będę dla nich najlepszym ojcem na świecie.
Zamknąłem oczy, wyobrażając sobie siebie z trójką puchatych kulek. Widok dziwny, abstrakcyjny, niewyraźny. Ale z nią mógłbym zostać nawet cyrkowcem.
Will? Opowiadanie trochę dziwne, abstrakcyjne, niewyraźne, ale coś naskrobałam :D