Rozłożyłem swoje skrzydła z cienia i już miałem wzbić się w powietrze, kiedy Maren chrząknęła. Bogowie, za jakie grzechy, ja się pytam? Odwróciłem łeb w jej stronę, a mojemu spojrzeniu możnaby nadać tytuł. "Znowu coś gadasz?" byłoby idealne.
Wadera, najwyraźniej speszona, potrzebowała chwili, żeby się pozbierać po "spojrzeniowym bombardowaniu" z mojej strony.
— Spotkamy się jeszcze? — zapytała.
— Czemu wyszłaś w nocy z jaskini? — odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
— On... On mnie wywabił — spuściła głowę w dół.
— Dałaś się podejść zwierzęciu? — zapytałem z nutką pogardy.— Zabawne.
— Miał... Stosowne argumenty — wymamrotała.
— Stosowne argumenty... No cóż, ja lecę.
— Nie odpowiedziałeś na moje pytanie! Spotkamy się jeszcze?
— Może jutro o tej samej porze, tutaj. W dzień nie ma opcji.
Odbiłem się od ziemi i poleciałem na wartę.
[Następnego dnia]
Maren?