Zleciałam ku ziemi. Była już chyba druga w nocy. W powietrzu zawsze traciłam poczucie czasu. Powoli weszłam do domu. Zapaliłam świeczkę, lecz ta po chwili zgasła. Zapaliłam ją znów i znów zgasła.
- Laos, to nie jest śmieszne! - powiedziałam głosem, jakbym zaraz miała się rozpłakać.
Wazon stojący na stole uniósł się w powietrzu, po czym upadł tłukąc się na drobne kawałeczki. Poduszki, koce, różne figurki z regałów zaczęły latać w powietrzu. W pomieszczeniu zerwał się silny wiatr, a światło zgasło. Na ścianie pojawił się napis. Podeszłam do niego bliżej, by go przeczytać. "Witaj w swoim największym koszmarze, Ariene" Poczułam, jak przechodzi mnie zimny dreszcz. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Łzy strachu i smutku zarazem. Próbowałam wydać z siebie jakiś głos. Chciałam krzyczeć. Nie mogłam. Zamarłam. Jedyne co udało mi się zrobić, to wysłać telepatyczną wiadomość do egzorcysty. Nie wiem jak dokładnie brzmiała. Ciężko to stwierdzić, gdy jest się nawiedzanym przez ducha. Poczułam piekielny ból na policzkach. Łzy, które dawniej raniły tylko inne wilki, raniły teraz również i mnie. Moja odporność na nie zniknęła. Usłyszałam złowieszczy śmiech, odbity echem. Niech Niff się pośpieszy - to jedyne, co przyszło mi teraz na myśl.
Niffelheim? ;-;