- Z tym ślubem dam ci na razie spokój. - wywróciłam oczami. Mój towarzysz odetchnął z ulgą.
- NA RAZIE - powtórzyłam wyraźnie.
- Już myślałem, że nigdy mi nie dasz spokoju. - Raiden przymknął oczy. Zamykając oczy, wtuliłam się w jego futro. Spojrzałam w górę. Korona dębu rzucała przyjemny cień.
- Kocham cię. - wyszeptałam.
- Ja też cię kocham. - odpowiedział. Chwilę tak leżeliśmy, po czym ja wstałam.
- Gdzie idziesz? Zimno. - Raiden roześmiał się, a ja razem z nim. Przypomniało mi się, jak ja niedawno tak zaprotestowałam.
- Zmienić bandaż, idziesz ze mną? - powiedziałam z uśmiechem. Basior wstał i poszedł za mną. Nie spieszyliśmy się.
*-*
W jaskini medyczki.
- Ale czy na pewno? - zapytał Raiden z troską w głosie. Spojrzałam na niego z lekkim poirytowaniem. Nie chcę bandaża.
- No dobrze. - basior westchnął. Podeszłam do niego i pocałowałam w policzek. Ten zarumienił się. W końcu mogłam się nacieszyć wolnością. Uwolniłam się od tego opatrunku. Gdy wyszliśmy z jaskini zaczęłam skakać, ale szybko przestałam bo rana mnie zabolała. Uśmiechnęłam się, udając że nic się nie stało.
- Nic ci nie jest? - zapytał basior.
- Nie tylko... nie chce mi się już skakać. - udałam zmęczoną.
*-*
Miesiąc później
- Ja, Raiden, biorę Ciebie, Will, za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. - wypowiedział Raiden.
- Ja, Will, biorę Ciebie, Raidenie, za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. - powtórzyłam.
- Od teraz jesteście mężem i żoną. - powiedziała uroczyście Taravia. - A teraz możecie się pocałować. Spojrzałam w oczy Raidenowi. Pocałowałam go. Przez tę parę niekończących się sekund, tonęłam w szczęściu.
- To co, wracamy do domu? - szepnęłam do męża.
- Tak. - odpowiedział.
Raiden? Przepraszam że wcześniej tego nie dodałam, zapomniałam o tym xD