5 marca 2017

Od Madness CD Doriana

Stanęłam przed basiorem, obnażając kły. Nie pokazuj, że się boisz - jak to mawiał mój brat. Zawarczałam.
Przede mną stał gigant. Cały był czarny, miał długie rigi i ogromne skrzydła. Z jego żółtych oczu tryskały gromy, a pazury i kły były wielkości moich łap.
- A tak poza tym — zwróciłam się do piaskowego basiora, niby jak gdyby nigdy nic, ale nie udało mi się ukryć drżenia głosu — jestem cynikiem. Rozweselanie świata jest moją pracą.
Zamknęłam oczy i skupiłam się. Ale przecież ten demon nie będzie tak stał. Gwałtownie rozszerzyłam powieki i schyliłam się, unikając ciosu jego wielkich łap. Ale w jednym momencie demona otoczyło dwadzieścia kopii mnie. Zaczęły warczeć i zbliżać się do niego. Ja się cofnęłam.
Demon był troszkę zdezorientowany, ale już po chwili zamachnął się na stojącą najbliżej mnie. Jakież było jego zdziwienie, gdy zamiast ciała napotkał... Tak w sumie to nic, moja kopia zdążyła odskoczyć. Tak jak reszta rzuciły się na demona, gryząc go i drapiąc. Choć jego rany niby były prawdziwe, to zniknęły gdy tylko uciekł. Moje kopie też wyparowały.
- Jak myślisz? — zapytałam — Dałam radę?
Nawet na niego nie spojrzałam, tylko szeroko się uśmiechnęłam i w podskokach ruszyłam na wschód, ku zielonym lasom watahy.
- Idziesz czy nie? — zwróciłam się do niego.
- Nie — odpowiedział.
- Oh no chodź. Co ci szkodzi.
Zrezygnowany ruszył za mną.
- A tak poza tym — zapytałam w połowie drogi — Jak masz na imię?

Dorian?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template