- Nocta?
- Czy ty jesteś normalny?!?!
- O czym mówisz?
- O TYM! - wskazałam na pustą fioke - wypiłeś ją jak głupi! Masz farta, że jesteś bezpłodny - syknęłam. Ten jakby powoli zaczął sobie przypominać co się wydarzyło ostatniej nocy. Cicho do mnie podszedł i lekko przytulił.
- Wybacz...
- Gdybyś to zrobił bez tego eliksiru, to bym Cię nienawidziła, ale nie byłeś sobą... - mruknęłam. Zmieniłam się w cień, stając przed wyjściem.
- Idę na zwiady.
- Poprosiła Cię znowu?
- Tak jakby. Po prostu też jest moja zmiana - teleportowałam się pod miejsce spotkania.
- Nocta? - usłyszałam głos Taravii. Spojrzałam na nią kątem oka.
- Nie widać?
- Musimy porozmawiać - zabrała mnie do swojej jaskini. Usiadłam naprzeciw niej.
- O co chodzi?
- Kojarzysz Will i Raidena, prawda?
- Tylko Raidena...
- On i Will biorą niedługo ślub. Chciałabyś...
- Ja odpadam. Ascrifice pewnie pójdzie...
- Wasza obecność jest obowiązkowa - Taravia lekko się uśmiechnęła, a ja wywróciłam oczami.
- Argh... Jak muszę... Ale to ty mówisz Ascrifice'owi o tym zaproszeniu.
- Coś się stało?
- Nie ważne, to nasza sprawa - wstałam - dzięki za rozmowę.
- Jeszcze jedno... - spojrzała na mnie - musi ci być ciężko, skoro nie możecie...
- Nie. Jakoś nie widzimy się jako rodzice... Kiedyś o tym myślałam. Ale nie sądzę - wyszłam z jaskini. Powoli szłam, czując jak dotykam każdego kamienia na drodze. Przymknęłam lekko oczy, zatrzymując się. Spojrzałam w lewą stronę, widząc wejście do biblioteki. Powoli weszłam do środka, jakby coś mi kazało tam iść. Teleportowałam się do środka i poszłam w stronę starych ksiąg. Sięgnęłam po jedną, otwierając na losowej stronie.
- Dastinger... - wspomnienia mi przeleciały przed oczami i zamknęłam książkę. Miałam ją odłożyć, gdy poczułam bóle w okolicach żołądka. Upuściłam książkę, która upadła z hukiem. Na szczęście ból szybko minął, a ja podniosłam książkę, odkładając na miejsce. Wyszłam z biblioteki. Zastanawiało mnie... Czemu jest już noc? Tak długo siedziałam w tej bibliotece? Teleportowałam się do swojej jaskini i położyłam się spać.
*****
Obudziłam się, wstając z łóżka. Wyszłam z jaskini, a wszędzie wszystko było spalone, zniszczone...
- Co się tutaj stało...?
- Ty tego dokonałaś - natychmiast odskoczyłam. Za mną stał wielki, trzy głowy demon.
- Jak to możliwe...
- Mówiłem, że do Ciebie wrócę, Nocto - objął mnie jednym z ogonów - gdy zabiłaś Ascrifice'a, jego miecz pękł, a ja się uwolniłem...
- Z... Zabiłam go?
- Dzięki temu, że twoje serce wciąż jest pod moim panowaniem - zaśmiał się szyderczo. Moje oczy były szkliste.
- Kłamiesz...
- Oddaj mi swoje ciało! - wskoczył na mnie i czułam jak coś mnie rozyrwa od środka.
- NIE! ZOSTAW MNIE! - moje łzy zmieniły się w mroczny śmiech, a wtedy zobaczyłam Ascrifice'a. Był ledwo żywy...
- Noc- - ciosem go zmiażdżyłam.
****
Obudziłam się, cała spocona i zdyszana. Zamknęłam oczy, próbując się uspokoić. Bez zastanowienia teleportowałam się do jaskini mojego partnera. Cicho zapukałam do sypialni, a ten otworzył drzwi, patrząc na mnie lekko zszokowany.
- Nocta...?
- Mogę dzisiaj z Tobą spać? - spytałam, opuszczając głowę.
Ascrifice?