— Pomóż mi, proszę — szepnęła.
Wadera poczuła ulgę, żal było jednak przyznać, że jedynie na chwilę. Nie mogłem, jednak jej oszukiwać. Chwilowo ograniczyłem moce uprzykrzającego ducha, a następnie asekurowałem waderę, by mogła się podnieść do siadu. Nic na razie nie wiedziałem, oprócz tego, że jakaś zbłąkana duszyczka poczęła ją nękać. Pragnąłem, by przez otrzymany czas, jak najbardziej zaznajomić się z sytuacją. Jednak wiedziałem, że nie będzie to łatwe. Ta sprawa nie prezentowała się dobrze. Ari opowiedziała mi o swojej zmorze. Laos? Wadera wody, która padła jej ofiarą i postanowiła się zemścić. Och, była członkiem watahy? Umierała powoli, w mękach z łap czegoś, czego wówczas nie dało się kontrolować. Rozumiem, mściwa zjawa... Zadanie byłoby znacznie łatwiejsze, gdyby wadera straciła życie podczas wojny i należałby do innej watahy, a tak? Śmierć wymierzona przez sojusznika, tyle informacji mi wystarczy. Ariene zaczęła się chwiać w swojej obecnej pozycji, jakby straciła większą porcję sił.
— Wróciła — powiedziała, bardziej do siebie niż do mnie.
Złapała się za głowę, musiała ją bardzo boleć. Opuszkami łap dotknąłem jej nosa, który zaczął iskrzyć delikatnym światłem. Na ziemi, tuż pod nią, pojawiły się symbole oraz odznaczył się okrąg. Nie mogła z niego wychodzić, miało mi to pomóc w rozmowie z duchem. Może uda się go pozbyć drogą negocjacji, jeśli nie zadziała, użyję siły. W pewnym momencie, obok białej wadery pojawiała się masa cząstek światła, która uformowała się w kształt wilka. Półprzezroczysta istota rozejrzała się dookoła, nie była zadowolona, że jej nikczemny plan został przerwany przez "żałosnego wypędzacza duchów". Wyszczerzyła swoje niematerialne kły i poczęła zadawać pytania. Nie zdawała sobie jednak sprawy, że nie pozwolę jej nami sterować i nas ustawiać.
— Nie możesz odebrać jej życia.
— Życie za życie! — krzyknęła. — Ona mogła mi zabrać najcenniejszy dar otrzymany od bogów i rodziców, więc ja również mogę go zabrać.
— Nie należysz do tego świata, nie jesteś tutaj mile widziana, skoro masz takie zamiary. Powinnaś zaakceptować to, co zaplanował dla ciebie los i starać się o własny kąt w zaświatach, które byłyby dla ciebie znacznie lepsze, niż to miejsce.
— Zrobię tak, kiedy i ona wyda ostatnie tchnienie.
Ariene nie wtrącała się, mimo że cała rozmowa dotyczyła właśnie jej. Udało mi się uspokoić zmorę, a następnie przejść do negocjacji. Nieżywa wadera musiałaby być zapewne młoda, ponieważ nie potrafiła zaakceptować swojej śmierci.
— Przepraszam — zabrzmiał głos Srebrnej. — Nie chciałam cię zabijać.
— Ja nie chciałam umierać! — Laos znów uniosła głos.
— Jeśli nie opuścisz Ariene, doprowadzisz do trwałego uszczerbku na zdrowiu, w efekcie może stracić, coś, czego ty tak bardzo pragniesz. Zabójca zawsze będzie żyć z faktem, że kogoś zabił. Jego sumienie już nigdy nie wróci do stanu sprzed tego zdarzenia, grabi sobie i często zyskuje tytuł mordercy. Nie patrzy się na niego tak samo. Duch, który dokonał swej zemsty, tak naprawdę nigdy nie zazna spokoju.
Postać niebieskiej wadery wyglądała w tym momencie na zamyśloną. Ari spoglądała to na nią, to na mnie. W jej spojrzeniu dojrzeć można było nadzieję, która wiązała się z odejściem dręczyciela. To musiało być dla niej ciężkie przeżycie, byłem jednak nastawiony na więcej akcji. Może i Laos teraz jest spokojna, ale kto wie, co jej odbije? Gwałtownie przerwałem okrąg, co było poskutkowało jego zniknięciem wraz ze znakami. Nastąpiła chwila ciszy, podczas jej trwaniu musiałem zachować pełną czujność. Byłem przygotowany na jej nagły powrót.
— Pozbędę się jej, to moja praca. Nawet jeśli będę musiał złamać swoje zasady — rzuciłem obojętnym tonem. Naprawdę nie przepadałem za rozwiązywaniem spraw siłą, ale cóż zrobić, kiedy sytuacja tego wymaga? — Jeśli czujesz, że jest coś nie tak, mów od razu.
Ariene?